rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań

Boże Narodzenie 1992 r.

“Jak się nie ma, co się lubi,

to się lubi, co się ma.”

 

Drodzy Bracia i Siostry współcierpiący z Chrystusem!

 

         Zostałem przymuszony w posiadanie na jakiś czas i zapełnianie moimi “nieuczesanymi” myślami części miejsca w naszym Liście do Chorych. Sam jeszcze nie wiem, co z tego wyjdzie. Pewien jednak konspekt mam. I dlatego jako motto naszych pisanych spotkań wybrałem to porzekadło (tam trochę wyżej napisane).

Dlaczego takie słowa? Ponieważ one bardzo trafnie określają sytuację i możliwości osoby złożonej niemocą.

Żaden człowiek nie jest niezależny w kształtowaniu swojego życia, ale trochę tzw. “wolnej ręki” posiada. Dla osoby chorej przestrzeń owego “trochę” jest jeszcze bardziej ograniczona zwłaszcza, jeśli chodzi o działanie. Powstaje pytanie: Co ja mogę robić, skoro prawie nic nie mogę robić? A to, co mogę nuży mnie okrutnie!

Wydaje mi się (na podstawie własnego doświadczenia), że powyższe pytania pojawiają się szczególnie ostro, kiedy konfrontujemy nasze możliwości z możliwościami naszych bliźnich. I wpadamy w przygnębienie, bo nam się wydaje, że my to już do niczego się nie nadajemy. Łatwo wtedy wpaść w zniechęcenie. I stąd właśnie w odniesieniu do naszych skromnych możliwości jakże bardzo pasuje owo porzekadło: “Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”.

Co więc mamy? Gdy się przypatrzymy, nie mamy wcale tak mało, a to co mamy może posiadać wielką i niezastąpioną wartość, jeśli to zostanie wykorzystane. Myślę, że po tym zawiłym wstępie czas już odkryć karty tzn. ujawnić czym będę chciał się z Wami dzielić.

Tak sobie myślę i tak mi się wydaje, że jednym z największych problemów, ale i możliwości, jest dla każdego chorego czas.

Mamy (ba ja też jestem trochę chory) dużo (czasem aż za dużo) czasu lub przynajmniej więcej niż przeciętny człowiek zaangażowany w 153 (i jeszcze pół) sprawy. Ten czas należy zagospodarować. Czym? MODLITWĄ. Powiecie: Przecież się modlimy tak, że jesteśmy zmęczeni – mało – przemęczeni modlitwą. Może nawet znudzeni modlitwą. Czy Wasze życie jest modlitwą?

Moje jeszcze nie, ale liczę i chcę, żeby tak się stało. I dlatego chcę pisać o modlitwie, dzielić się moimi doświadczeniami, przemyśleniami, trudnościami w tym względzie, aby gdy się nie ma, co się lubi, polubić tak na serio, to co się ma. A w naszym przypadku tym, co mamy jest możliwość wielkiej MODLITWY, poświęcenia się całkowitego MODLITWIE.

 

rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań