rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań

Boże Narodzenie 1993 r.

“Jak się nie ma, co się lubi,

to się lubi, co się ma.”

 

KOCHANI DOMOWNICY!

 

         Tam gdzie rodzina, tam też jest dom. Jesteśmy Rodziną, więc myślę, że pozdrowienie: Kochani Domownicy, jest jak najbardziej na miejscu.

         Zgoła nie najlepszy czas (nie najlepszy – celowo rozdzielone) wybrałem na rozpoczęcie drugiego “podejścia” do napisania czegoś następnego. W tej chwili marzy mi się raczej jakiś hektar lasu, który by można wyrąbać albo jakaś praca w kamieniołomach. Może jednak da się przy maszynie do pisania (z powodu nieodżałowanego braku owego hektaru lasu do wyrąbania tudzież dokuczliwego braku w najbliższej okolicy kamieniołomów) spożytkować wyzwoloną przez mój wisielczo-płomienny nastrój energię. Wynalazek maszyny parowej przypomina, że jest możliwa zmiana jednej formy energii na inną, więc mam nadzieję, że i tu – u mnie – też tak się stanie. Już mi nawet ulżyło. A więc (nie rozpoczyna się zdania od: a więc) do dzieła.

         Pozwolę sobie na początek zacytować właśnie zdanie z ostatniego odcinka: “Mamy CZAS i bardzo, bardzo dużo chęci do MODLITWY. Bierzmy się więc “do roboty” - do PRACY. Dobrze – ale jak zabierać się do pracy. Przy pracy potrzebne są NARZĘDZIA. Wiemy dobrze, że chęć do pracy ani znajomość, co należy zrobić, nie wystarczą, by praca została wykonana. Wyobraźmy sobie elektryka bez śrubokręta, studenta bez długopisu, pielęgniarkę bez strzykawki, kierowcę bez samochodu...

         Jakie są narzędzia do “wykonywania” modlitwy? Będą to: wzbudzenie intencji, postawa ciała, różne formy modlitwy, pewna wiedza o tym, czym modlitwa jest, pamięć o Bożej obecności, “obecność” takich “rekwizytów” jak: Pismo Św., Krzyż, zapalona świeca itp. Oczywiście nie są to pewnie wszystkie “narzędzia” i nie korzystamy ze wszystkich od razu. Są takie, które są niezbędne i są takie, które są tylko pomocne.

         Myślę, że chyba najważniejsze przy każdej modlitwie (a więc także tej, którą podejmujemy jako formę pracy) jest szeroko rozumiane wzbudzenie intencji, w którym zmieści się na pewno pamięć o Bożej obecności. Albowiem nie chodzi o to, by przeznaczony na modlitwę czas zapełnić w sposób mechaniczny powtarzanymi “Zdrowaśkami” czy odmówieniem modlitw z połowy książeczki do nabożeństwa od razu. Można by taką modlitwę porównać z pracą przy taśmie produkcyjnej gdzie osiem godzin wykonuje się tę samą czynność. Taka praca czyni z człowieka automat i to człowiek staje się narzędziem. Należy jednak oddać sprawiedliwość, że nawet taka praca (i oczywiście taka modlitwa) ma swoją wartość i nie jest bez znaczenia. Nie możemy jednak zapominać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: “Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani”. (Mt 6,7)

         Mówimy, że modlitwa jest spotkaniem i rozmową z Bogiem. I właśnie kiedy rozpoczynając modlitwę “zatrzymujemy się”, by sobie to uświadomić jak i to, że Bóg jest przy mnie, jest blisko, że jest prawdziwie obecny, że mnie kocha i że On również i najpierw, chce się ze mną spotkać, wkraczamy w misterium spotkania z Bogiem. Bóg pojawia się w “zasięgu naszego wzroku”. To może być moment takiej refleksji (myślę, że można wprowadzić słowo “refleksja” od słowa “refleks” - odbicie np. światła – czyli czegoś chwilowego, przelotnego) i wcale nie musi się łączyć z odczuciem Bożej obecności. To częściej, będzie raczej wysiłek naszej świadomości. (Czuję, że czegoś w tym miejscu brakuje jeszcze moim wywodom, ale nie potrafię lepiej tego wyrazić.)

         Pozostając jeszcze na gruncie intencji warto również dokonać aktu ofiarowania: siebie, przeznaczonego na modlitwę czasu, swojej pamięci, wyobraźni, cierpienia, itd. Panu Bogu. Nie jest też obojętne, jeśli uświadomimy sobie (być może na nowo) tych za których chcemy ten czas ofiarować, różne sprawy, które chcemy omodlić. A przede wszystkim wyraźmy Bogu nasze pragnienie, by nasza modlitwa przyniosła Mu chwałę. Ma to głównie dla nas znaczenie, bowiem uświadamiamy sobie w jak wielkie i ważne sprawy wchodzimy i jak nasza modlitwa jest ważna, słuszna i wartościowa dla ludzi a miła dla Pana Boga.

         To wszystko sprawia, że (nawet gdy później czujemy, że nam modlitwa jakby nie “wyszła”, nie udała się, czujemy taki niedosyt) nie jest to czas stracony, że modlitwa jest przyjęta i jest owocna.

         Ja również czuje taki niedosyt, ale ten mój niedosyt odnosi się do tego, co napisałem. Cóż – człowiek musi od czasu do czasu doświadczyć własnej niewystarczalności. Ponieważ zacząłem pisać wczoraj a kończę dzisiaj, więc melduję posłusznie, że już mi przeszło. Ciekawy jestem, czy potrafilibyście wskazać miejsce gdzie wczoraj przerwałem pisanie a zacząłem dzisiaj? (pisano 14-15.11.AD 1993r.)

         Pozdrawiam Wszystkich Domowników mile i serdecznie.

Niech narodzony Jezus uśmiechnie się do Was, do każdego z Was.

Łamię się z Wami opłatkiem. Zostańcie z Bogiem.

 

rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań