![]() |
Boże Narodzenie 1993 r.
“Jak
się nie ma, co się lubi,
to się lubi, co
się ma.”
KOCHANI
DOMOWNICY!
Tam
gdzie rodzina, tam też jest dom. Jesteśmy Rodziną, więc myślę, że
pozdrowienie:
Kochani Domownicy, jest jak najbardziej na miejscu.
Zgoła
nie najlepszy czas (nie najlepszy – celowo rozdzielone)
wybrałem na rozpoczęcie
drugiego “podejścia” do napisania czegoś
następnego. W tej chwili marzy mi się
raczej jakiś hektar lasu, który by można wyrąbać albo jakaś
praca w
kamieniołomach. Może jednak da się przy maszynie do pisania (z powodu
nieodżałowanego braku owego hektaru
lasu do wyrąbania
tudzież dokuczliwego braku w najbliższej okolicy
kamieniołomów) spożytkować
wyzwoloną przez mój wisielczo-płomienny nastrój
energię. Wynalazek maszyny
parowej przypomina, że jest możliwa zmiana jednej formy energii na
inną, więc
mam nadzieję, że i tu – u mnie – też tak się
stanie. Już mi nawet ulżyło. A
więc (nie rozpoczyna się zdania od: a więc) do dzieła.
Pozwolę
sobie na początek zacytować właśnie zdanie z ostatniego odcinka:
“Mamy CZAS i
bardzo, bardzo dużo chęci do MODLITWY. Bierzmy się więc “do
roboty” - do PRACY.
Dobrze – ale jak zabierać się do pracy. Przy pracy potrzebne
są NARZĘDZIA.
Wiemy dobrze, że chęć do pracy ani znajomość, co należy zrobić, nie
wystarczą,
by praca została wykonana. Wyobraźmy sobie elektryka bez śrubokręta,
studenta
bez długopisu, pielęgniarkę bez strzykawki, kierowcę bez samochodu...
Jakie
są narzędzia do “wykonywania” modlitwy? Będą to:
wzbudzenie intencji, postawa
ciała, różne formy modlitwy, pewna wiedza o tym, czym
modlitwa jest, pamięć o
Bożej obecności, “obecność” takich
“rekwizytów” jak: Pismo Św., Krzyż,
zapalona
świeca itp. Oczywiście nie są to pewnie wszystkie
“narzędzia” i nie korzystamy
ze wszystkich od razu. Są takie, które są niezbędne i są
takie, które są tylko
pomocne.
Myślę,
że chyba najważniejsze przy każdej modlitwie (a więc także tej,
którą
podejmujemy jako formę pracy) jest szeroko rozumiane wzbudzenie
intencji, w
którym zmieści się na pewno pamięć o Bożej obecności.
Albowiem nie chodzi o to,
by przeznaczony na modlitwę czas zapełnić w sposób
mechaniczny powtarzanymi
“Zdrowaśkami” czy odmówieniem modlitw z
połowy książeczki do nabożeństwa od
razu. Można by taką modlitwę porównać z pracą przy taśmie
produkcyjnej gdzie
osiem godzin wykonuje się tę samą czynność. Taka praca czyni z
człowieka
automat i to człowiek staje się narzędziem. Należy jednak oddać
sprawiedliwość,
że nawet taka praca (i oczywiście taka modlitwa) ma swoją wartość i nie
jest
bez znaczenia. Nie możemy jednak zapominać o słowach Pana Jezusa,
który
powiedział: “Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie.
Oni myślą, że
przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani”.
(Mt
6,7)
Mówimy,
że modlitwa jest spotkaniem i rozmową z Bogiem. I właśnie kiedy
rozpoczynając
modlitwę “zatrzymujemy się”, by sobie to uświadomić
jak i to, że Bóg jest przy
mnie, jest blisko, że jest prawdziwie obecny, że mnie kocha i że On
również i
najpierw, chce się ze mną spotkać, wkraczamy w misterium spotkania z
Bogiem.
Bóg pojawia się w “zasięgu naszego
wzroku”. To może być moment takiej refleksji
(myślę, że można wprowadzić słowo “refleksja” od
słowa “refleks” - odbicie np.
światła – czyli czegoś chwilowego, przelotnego) i wcale
nie musi się łączyć z odczuciem Bożej obecności. To częściej, będzie
raczej
wysiłek naszej świadomości. (Czuję, że czegoś w tym miejscu brakuje
jeszcze
moim wywodom, ale nie potrafię lepiej tego wyrazić.)
Pozostając
jeszcze na gruncie intencji warto również dokonać aktu
ofiarowania: siebie,
przeznaczonego na modlitwę czasu, swojej pamięci, wyobraźni,
cierpienia, itd.
Panu Bogu. Nie jest też obojętne, jeśli uświadomimy sobie (być może na
nowo)
tych za których chcemy ten czas ofiarować, różne
sprawy, które chcemy omodlić.
A przede wszystkim wyraźmy Bogu nasze pragnienie,
by nasza modlitwa przyniosła Mu chwałę. Ma to głównie dla
nas znaczenie, bowiem
uświadamiamy sobie w jak wielkie i ważne sprawy wchodzimy i jak nasza
modlitwa
jest ważna, słuszna i wartościowa dla ludzi a miła dla Pana Boga.
To
wszystko sprawia, że (nawet gdy później czujemy, że nam
modlitwa jakby nie
“wyszła”, nie udała się, czujemy taki niedosyt) nie
jest to czas stracony, że
modlitwa jest przyjęta i jest owocna.
Ja
również czuje taki niedosyt, ale ten mój niedosyt
odnosi się do tego, co
napisałem. Cóż – człowiek musi od czasu do czasu
doświadczyć własnej
niewystarczalności. Ponieważ zacząłem pisać wczoraj a kończę dzisiaj,
więc
melduję posłusznie, że już mi przeszło. Ciekawy jestem, czy
potrafilibyście
wskazać miejsce gdzie wczoraj przerwałem pisanie a zacząłem dzisiaj? (pisano 14-15.11.AD 1993r.)
Pozdrawiam
Wszystkich Domowników mile i serdecznie.
Niech narodzony
Jezus uśmiechnie się
do Was, do każdego z Was.
Łamię się z Wami
opłatkiem. Zostańcie
z Bogiem.
![]() |