![]() |
Boże Narodzenie 1994 r.
“Jak
się nie ma, co się lubi,
to się lubi, co
się ma.”
KOCHANI
DOMOWNICY!
Chciejmy
dziś sięgnąć w naszej refleksji nad modlitwą po kolejne NARZĘDZIE
jakim jest brewiarz. Był czas, że była
to forma modlitwy jakby
zastrzeżona dla kapłanów. Dziś Kościół zachęca
wiernych, by
jeśli mogą i chcą, korzystali z tej formy modlitwy.
Brewiarz jest
dostępny dla wszystkich
– można go kupić, można się w tę modlitwę włączyć słuchając
Radia Maryja.
Czym
jest brewiarz? Nie mam zamiaru opisywać
szczegółów “technicznych”
związanych z
modlitwą. Chciałbym natomiast przy pomocy
“obrazów” ukazać jej niesłychaną
wartość. Nasuwają mi się mianowicie dwa porównania. Myślę,
że większość z nas
widziała czy miała do czynienia ze skrzynką z narzędziami. Jest to
zestaw
podstawowych narzędzi i tego, co najbardziej potrzebne, przy
dokonywaniu
napraw, które nie wymagają specjalisty, ale możemy je sami
wykonać. Ileż
pomysłowości wykazują producenci takich gotowych skrzynek, gdzie przy
jak
najmniejszej objętości musi się zmieścić jak najwięcej niezbędnych i
potrzebnych narzędzi.
I wydaje mi się,
że brewiarz można
właśnie do takiej skrzynki porównać, albowiem w nim znaleźć
można wielką
rozmaitość form modlitewnych i tego, co składa się w ogóle
na rzeczywistość modlitwy.
Spróbuję to jakoś wypunktować. Najpierw brewiarz jest tak
pomyślany, żeby objął
cały dzień osoby, która chce się modlić. W pełnym wydaniu
istnieje pięć tzw.
“godzin” brewiarzowych.
Nie chodzi to o
długość trwania, ale
o pięć pór odmawiania tej modlitwy rano, w ciągu dnia,
wieczorem, i przed
spoczynkiem oraz w dowolnej porze dnia tzw. “Godzina
Czytań”. Taki schemat
obowiązuje kapłanów natomiast inni odmawiają według własnych
ustaleń bądź
możliwości. Skoro zaś mowa o odmawianiu, zauważmy tym samym, że
brewiarz ma coś
z pacierza a więc tej podstawowej modlitwy chrześcijanina,
która mu może
towarzyszyć od początku do końca.
I wielu
rzeczywiście poza pacierz (a
szkoda) nie wychodzi.
Brewiarz jako pacierz jest
jednak niewymownie
bogatszy. Dlaczego? Co takiego jest w brewiarzu?
Mamy tu
wszystkie – nazwijmy –
kategorie modlitwy: uwielbienie Boga, dziękczynienie, błaganie
czyli prośbę, modlitwę żalu i przeproszenia oraz (to już
mój dodatek)
modlitwę skargi i swobodnego dialogu. Wszystko to mieści się
głównie w
Psalmach, które tworzą trzon brewiarza. Nie będę przytaczał
przykładów,
zajęłoby to za dużo miejsca. Idąc dalej: jest w brewiarzu miejsce na
czytanie
Słowa Bożego we fragmentach i dłuższych i krótszych z prawie
całego Pisma św.
(Psalmy też są z Biblii, ale w brewiarzu mają one włąsną
rolę), jest miejsce na refleksję, jest miejsce na odpowiedź wobec
usłyszanego
Słowa. I to wszystko może dokonywać się
jako modlitwa
osobista, “moja”, może realizować się jako modlitwa
wspólnotowa w sposób
zwyczajny lub bardziej uroczysty.
Widać więc jak wielkie
możliwości ukryte są w
brewiarzu. Ale to jeszcze nie wszystko.
Właśnie
przy pomocy drugiego “obrazu” spróbujemy
to odkryć.
Wyobraźmy sobie,
że jesteśmy
zaproszeni na wspaniałą ucztę. Stoły zastawione są obficie potrawami
tak
smacznymi, że aż mącą się nam zmysły smaku. Sam zaś widok i zapach
zachęcają,
by spróbować wszystkiego. Jest to ułatwione, gdyż można się
poruszać między
stołami, każde bowiem
danie postawione zostało na
innym stole.
Chcąc jednak
spróbować wszystkiego
trzeba mierzyć w tym przypadku “zamiary na siły”,
by rzeczywiście móc spróbować
wszystkiego i dopiero wtedy, oceniwszy
co dla mnie
jest najlepsze, do tego na koniec powrócić i tym się
nasycić. Otóż właśnie
brewiarz jest takim próbowaniem różnego rodzaju
modlitwy. Oczywiście i samym
próbowaniem można się nasycić. Ale również
odkrywając, co z tych “smakowitych
kąsków” modlitewnych jest dla mnie
najwartościowsze, już poza brewiarzem można
do tego, do tej formy modlitwy powrócić i nią się nasycić.
W
tym miejscu bardziej zrozumiałe będzie wyjaśnienie, dlaczego ta forma
modlitwy
nazwana została “brewiarzem”, jest to w
ogóle nazwa potoczna – oficjalnie mówi
się o “Liturgii Godzin” - i oznacza ona
streszczenie, skrót tego, co
najważniejsze (od łacińskiego słowa “breviarium”).
A
więc po trochu wszystkiego.
I
już na koniec. Kiedy brewiarz odmawia się regularnie nie zawsze
“smakuje” on
jak uczta. Aby uczta
była nią rzeczywiście, potrzeba
wiele spokoju, czasu i pewnej specjalnej atmosfery.
Spróbujmy
wyobrazić sobie człowieka,
który rano wstaje, jeszcze zaspany myśli o tym, co go czeka
w ciągu dnia i czy
zdąży do pracy. I gdyby wtedy stanął przed tymi suto zastawionymi
stołami,
zapewne nie byłby zdolny do delektowania się przysmakami. Podobnie może
być z
brewiarzem i to nie tylko rano. Podobnie, ale nie tak samo. Albowiem
brewiarz
jest tak pomyślany, że w każdym czasie może być wartościową modlitwą.
Faktem
jednak jest, że jego odmawianie staje się czasem bardzo trudne
(o czym już pisałem) i sprowadza się rzeczywiście do
“odmawiania”.
To co napisałem, to zaledwie kropla w tym temacie. Istnieją specjalne dokumenty kościelne poświęcone brewiarzowi czyli “Liturgii Godzin”, np. “Konstytucja Apostolska” Papieża Pawła VI., “Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin” i między innymi szereg dekretów zatwierdzających teksty nowe jako dodatki. Dzieje się tak dlatego, że “Liturgia “Godzin” jest modlitwą Kościoła i stąd jej wielkie znaczenie jak i wielka godność tego, który ją odmawia (a właściwie powinno być: “odprawia”).
![]() |