rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań

Boże Narodzenie 1994 r.

“Jak się nie ma, co się lubi,

to się lubi, co się ma.”

 

KOCHANI DOMOWNICY!

 

         Chciejmy dziś sięgnąć w naszej refleksji nad modlitwą po kolejne NARZĘDZIE jakim jest brewiarz. Był czas, że była to forma modlitwy jakby zastrzeżona dla kapłanów. Dziś Kościół zachęca wiernych, by jeśli mogą i chcą, korzystali z tej formy modlitwy.

Brewiarz jest dostępny dla wszystkich – można go kupić, można się w tę modlitwę włączyć słuchając Radia Maryja.

         Czym jest brewiarz? Nie mam zamiaru opisywać szczegółów “technicznych” związanych z modlitwą. Chciałbym natomiast przy pomocy “obrazów” ukazać jej niesłychaną wartość. Nasuwają mi się mianowicie dwa porównania. Myślę, że większość z nas widziała czy miała do czynienia ze skrzynką z narzędziami. Jest to zestaw podstawowych narzędzi i tego, co najbardziej potrzebne, przy dokonywaniu napraw, które nie wymagają specjalisty, ale możemy je sami wykonać. Ileż pomysłowości wykazują producenci takich gotowych skrzynek, gdzie przy jak najmniejszej objętości musi się zmieścić jak najwięcej niezbędnych i potrzebnych narzędzi.

I wydaje mi się, że brewiarz można właśnie do takiej skrzynki porównać, albowiem w nim znaleźć można wielką rozmaitość form modlitewnych i tego, co składa się w ogóle na rzeczywistość modlitwy. Spróbuję to jakoś wypunktować. Najpierw brewiarz jest tak pomyślany, żeby objął cały dzień osoby, która chce się modlić. W pełnym wydaniu istnieje pięć tzw. “godzin” brewiarzowych.

Nie chodzi to o długość trwania, ale o pięć pór odmawiania tej modlitwy rano, w ciągu dnia, wieczorem, i przed spoczynkiem oraz w dowolnej porze dnia tzw. “Godzina Czytań”. Taki schemat obowiązuje kapłanów natomiast inni odmawiają według własnych ustaleń bądź możliwości. Skoro zaś mowa o odmawianiu, zauważmy tym samym, że brewiarz ma coś z pacierza a więc tej podstawowej modlitwy chrześcijanina, która mu może towarzyszyć od początku do końca.

I wielu rzeczywiście poza pacierz (a szkoda) nie wychodzi.

Brewiarz jako pacierz jest jednak niewymownie bogatszy. Dlaczego? Co takiego jest w brewiarzu?

Mamy tu wszystkie – nazwijmy – kategorie modlitwy: uwielbienie Boga, dziękczynienie, błaganie czyli prośbę, modlitwę żalu i przeproszenia oraz (to już mój dodatek) modlitwę skargi i swobodnego dialogu. Wszystko to mieści się głównie w Psalmach, które tworzą trzon brewiarza. Nie będę przytaczał przykładów, zajęłoby to za dużo miejsca. Idąc dalej: jest w brewiarzu miejsce na czytanie Słowa Bożego we fragmentach i dłuższych i krótszych z prawie całego Pisma św. (Psalmy też są z Biblii, ale w brewiarzu mają one włąsną rolę), jest miejsce na refleksję, jest miejsce na odpowiedź wobec usłyszanego Słowa. I to wszystko może dokonywać się jako modlitwa osobista, “moja”, może realizować się jako modlitwa wspólnotowa w sposób zwyczajny lub bardziej uroczysty.

Widać więc jak wielkie możliwości ukryte są w brewiarzu. Ale to jeszcze nie wszystko.

         Właśnie przy pomocy drugiego “obrazu” spróbujemy to odkryć.

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy zaproszeni na wspaniałą ucztę. Stoły zastawione są obficie potrawami tak smacznymi, że aż mącą się nam zmysły smaku. Sam zaś widok i zapach zachęcają, by spróbować wszystkiego. Jest to ułatwione, gdyż można się poruszać między stołami, każde bowiem danie postawione zostało na innym stole.

Chcąc jednak spróbować wszystkiego trzeba mierzyć w tym przypadku “zamiary na siły”, by rzeczywiście móc spróbować wszystkiego i dopiero wtedy, oceniwszy co dla mnie jest najlepsze, do tego na koniec powrócić i tym się nasycić. Otóż właśnie brewiarz jest takim próbowaniem różnego rodzaju modlitwy. Oczywiście i samym próbowaniem można się nasycić. Ale również odkrywając, co z tych “smakowitych kąsków” modlitewnych jest dla mnie najwartościowsze, już poza brewiarzem można do tego, do tej formy modlitwy powrócić i nią się nasycić.

         W tym miejscu bardziej zrozumiałe będzie wyjaśnienie, dlaczego ta forma modlitwy nazwana została “brewiarzem”, jest to w ogóle nazwa potoczna – oficjalnie mówi się o “Liturgii Godzin” - i oznacza ona streszczenie, skrót tego, co najważniejsze (od łacińskiego słowa “breviarium”). A więc po trochu wszystkiego.

         I już na koniec. Kiedy brewiarz odmawia się regularnie nie zawsze “smakuje” on jak uczta. Aby uczta była nią rzeczywiście, potrzeba wiele spokoju, czasu i pewnej specjalnej atmosfery.

Spróbujmy wyobrazić sobie człowieka, który rano wstaje, jeszcze zaspany myśli o tym, co go czeka w ciągu dnia i czy zdąży do pracy. I gdyby wtedy stanął przed tymi suto zastawionymi stołami, zapewne nie byłby zdolny do delektowania się przysmakami. Podobnie może być z brewiarzem i to nie tylko rano. Podobnie, ale nie tak samo. Albowiem brewiarz jest tak pomyślany, że w każdym czasie może być wartościową modlitwą. Faktem jednak jest, że jego odmawianie staje się czasem bardzo trudne (o czym już pisałem) i sprowadza się rzeczywiście do “odmawiania”.

         To co napisałem, to zaledwie kropla w tym temacie. Istnieją specjalne dokumenty kościelne poświęcone brewiarzowi czyli “Liturgii Godzin”, np. “Konstytucja Apostolska” Papieża Pawła VI., “Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin” i między innymi szereg dekretów zatwierdzających teksty nowe jako dodatki. Dzieje się tak dlatego, że “Liturgia “Godzin” jest modlitwą Kościoła i stąd jej wielkie znaczenie jak i wielka godność tego, który ją odmawia (a właściwie powinno być: “odprawia”).

rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań