rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań

Boże Narodzenie 1996 r.

“Jak się nie ma, co się lubi,

to się lubi, co się ma.”

 

KOCHANI DOMOWNICY!

 

         Ojej! Jak się śpieszę, żeby przynajmniej zacząć i żeby prawdą mogło być to, co piszę. Otóż, jeszcze nie dostałem monitu, że Redakcja naszego Listu z najwyższą niecierpliwością oczekuje na wywiązanie się z przyjętych zobowiązań, w przeciwnym zaś wypadku będzie zmuszona zrezygnować ze współpracy. Być może jutro takowy monit otrzymam, ale dziś mogę jeszcze z czystym sumieniem oświadczyć Wam, że zaczynam pisanie z niemonitowaną (na razie) intencją. I przynajmniej to, co napiszę dzisiejszego wieczoru będzie wolne od nacisku z zewnątrz.

         Powoli zbliża się świąteczny czas Bożego Narodzenia. Za oknem ciemno, lekki mróz, myśl chce sięgnąć nieba a serce woła: “Przyjdź, Panie!”. I słowa: “Syn się chętnie ofiarował...” z drugiej zwrotki adwentowej pieśni: “Spuście nam na ziemskie niwy...”. Jakże bliskie są chyba właśnie nam te słowa. Bo przecież i my, wpatrzeni w Chrystusa, chcąc Go na swój sposób naśladować, chcemy “chętnie ofiarować” siebie i to, co mamy.

Celem tego naszego, specyficznego ofiarowania jest pomoc ludziom cierpiącym, aby nie marnowali cierpienia.

         Co możemy ofiarować? Podpowiada nam to Konstytucja Dogmatyczna o Kościele “Lumen Gentium” Soboru Watykańskiego II.

Wszystkie bowiem uczynki, modlitwy i apostolskie przedsięwzięcia, życie małżeńskie i rodzinne, codzienna praca, wypoczynek ducha i ciała, jeśli odbywają się w Duchu a nawet utrapienia życia, jeśli cierpliwie są znoszone, stają się duchowymi ofiarami, miłymi Bogu przez Jezusa Chrystusa. (por. P 2,5)”

Te wszystkie ofiary duchowo składa się Bogu w powiązaniu z eucharystyczną ofiarą Jezusa Chrystusa. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę, że (choć nas to często szczególnie dotyczy) tymi duchowymi ofiarami nie tylko są utrapienia życia cierpliwie znoszone, abyśmy nie myśleli, że tylko cierpliwie znoszonym cierpieniem, które ofiarujemy Bogu, możemy pomóc ludziom cierpiącym w wykorzystywaniu mocy zbawczych ich cierpień. Możemy pomagać wszystkim, co “odbywa się w Duchu” czyli tym, co jest zgodne z wolą Bożą, czyli tym, pod czym Pan Bóg by się – mówiąc potocznym językiem – podpisał.

Możliwości więc mamy mnóstwo. Pytanie tylko: jak tego ofiarowania mamy dokonywać. I tym chciałbym się trochę zająć. Ale o tym jutro (mam nadzieję). Poniedziałek 15.11.1996 r., 22:15 Dobranoc.

         Właśnie “jutro” zmierza ku końcowi i nie za wiele zdążę napisać. Choć to nie w temacie, ale chciałem się podzielić z Wami, że miałem “nosa”, dziś przyszedł list od Redakcji czyli naszej Eli, w którym zapytuje o moje postanowienia. I mogę głęboko odetchnąć, że nie zostałem przyłapany na obijaniu się.

         A teraz wracając już do tematu. Zwróciliście zapewne uwagę na zdanie (choć nie objęte apostrofem), że te wszystkie ofiary duchowe składa się Bogu w powiązaniu z eucharystyczną ofiarą Jezusa Chrystusa. To stwierdzenie pochodzi również z wyżej wspomnianego dokumentu. Myślę, że teraz rozumiemy, dlaczego w RMBB tak wielki nacisk położony został na Eucharystię. Do tego stopnia, że ci, którzy tworzą Rodzinę Matki Bożej Bolesnej zobowiązani są do codziennego, przynajmniej duchowego (jeżeli nie ma fizycznej możliwości) uczestniczenia we Mszy Św., co dla wielu wyrażało się w odsłuchaniu Eucharystii nagranej na taśmę magnetofonową. Jakże to musiało być trudne. A jednak także ze względu właśnie na włączenie swych duchowych ofiar, podejmowali ten trud. Teraz jest łatwiej, bo Radio Maryja codziennie transmituje Mszę Św. Mam nadzieję, że wszyscy mają już możliwość “złapania” tej katolickiej rozgłośni. (cdn. za dwa dni – jutro wyjeżdżam)

                                                                                  wtorek, 26.11.1996 r., 22:36. Dobranoc

         Rozpoczynając kolejne podejście do tematu od razu zastrzegam się, że na pewno dzisiaj nie skończę, bo już jest późno a ja po wyjeździe dość zmęczony – jechało się okropnie.

Teraz wróćmy już do Eucharystii. Momentem, w którym szczególnie mocno zaznacza się włączenie tego, co pochodzi z naszego życia, pracy, cierpienia, radości a może stanowić ową duchową ofiarę, jest tzw. ofiarowanie, które obejmuje procesję z darami (wymowny znak naszej łączności z ofiarą Chrystusa i łączenia z nią tego, co nasze, ludzkie), modlitwę błogosławienia Boga za dar chleba i wina, w który to dar człowiek włącza się poprzez szeroko rozumiane pojęcie pracy (Błogosławiony jesteś, Panie, Boże Wszechświata, bo dzięki Twej hojności otrzymaliśmy chleb – owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich...) oraz pokorną prośbę o przyjęcie przez Boga “naszej ofiary” (ofiara Chrystusa, którą składa sakramentalnie dzięki użyczeniu Mu naszych ludzkich możliwości + nasze duchowe ofiary: “Przyjmij nas, Panie, stojących przed Tobą, w duchu pokory i z sercem skruszonym. Niech NASZA OFIARA tak się dzisiaj dokona przed Tobą, Panie Boże, aby się Tobie podobała”. (Aż szkoda, że zwykle kapłan wypowiada te słowa po cichu, kiedy trwa śpiew na ofiarowanie. Muszę przyznać, że ile razy mam możliwość, wypowiadam te piękne słowa głośno).

W czasie przygotowania darów ofiarnych jest jeszcze jeden moment, który przypomina symbolicznie o naszym udziale w ofierze Chrystusa. To chwila, kiedy kapłan dolewa do wina odrobinę wody. Ta odrobina wody w całej swej symbolice ma również wskazywać na nasze ofiary duchowe, które włączamy w ofiarę Chrystusa; przypomina też o nieskończenie różnej wartości ofiary Chrystusa i naszych ofiar, które jednak w ofierze Jezusa znajdują z woli Bożej swoje miejsce. (Cóż! Znów przerywam a przecież nie doszedłem jeszcze do tego, o czym chcę napisać. Tak krążę, że ten jakby wstęp zajmuje pewnie więcej miejsca niż część zasadnicza. Ale tak to jest, gdy się pisze na raty.) czwartek, 28.11.1996r., 22:28 Dobranoc 

         Właśnie przeczytałem o tej “części zasadniczej” z dnia wczorajszego i zastanawiam się jak do niej dojść. I tak myślę: czy powiązanie naszych duchowych ofiar z eucharystyczną ofiarą Chrystusa wyczerpuje się w trakcie trwania Mszy Św.? Oczywiście jest to moment kulminacyjny, ale by na ten “szczyt” wejść, potrzeba całej drogi dojścia. I tak mnie się wydaje, że tą drogą dojścia jest modlitwa ofiarowania. Jest to forma aktu strzelistego, w którym oddajemy chwałę Bogu powierzając Mu siebie i to, co określa nasze życie. Powierzamy Bogu to, co było, co stało się faktem (oczywiście takim, który nadaje się do ofiarowania go Bogu jako ofiara duchowa), powierzamy to, co jest, co dzieje się aktualnie (jest to szczególnie trudne, gdy chodzi o przeżywane w tej chwili cierpienie – nie tylko znieść je cierpliwie, ale od razu przyjąć jako możliwość ofiary i faktycznie ofiarować, nie wiedząc jak długo to cierpienie potrwa. Na taką postawę trzeba wielkiego wyrobienia duchowego i wielkiej miłości. Nie dręczmy się jednak, jeśli takiej postawy jeszcze w sobie nie znajdujemy. Ani nie próbujmy wymusić na sobie takiej postawy, co nie znaczy, żebyśmy o nią nie zabiegali) i powierzamy siebie Bogu do dyspozycji Boga w tym, co nadejdzie a o czym jeszcze nie wiemy (to jest akt szczególnego zawierzenia Bogu i również wymaga wielkiego ducha. Również i tej postawy nie da się wymusić, ale można o nią zabiegać). To “trójwymiarowe” powierzenie Panu Bogu siebie oraz tego, co stało się, lub stanie się naszym udziałem, domaga się jakieś formy wyrazu. I jest nią właśnie modlitwa ofiarowania. Może ono przybierać rozmaite formy – własne lub “gotowe”. I kilka takich gotowych modlitw ofiarowania chciałbym podać, choć na pewno niektóre są Wam znane. Chodzi mi o to, żeby przy ich pomocy “chwycić” to, jak tego ofiarowania dokonywać.

Jest to bowiem również forma deklaracji, która zobowiązuje, dlatego musi być jakoś wyrażona i nie może być pochopna. Każde ofiarowanie musi być aktem w pełni świadomym i dobrowolnym, aby miało wartość. I dlatego forma tego ofiarowania jest ważna, bo uświadamia nam czego dokonujemy i pyta nas dlaczego i dla kogo to czynimy oraz jaka jest nasza wolność w tym względzie.

Oto więc te gotowe teksty modlitw ofiarowania:

         Panie Jezu, ja... oddaję się Tobie przez Niepokalane Serce Maryi. Przyjmij proszę, moje cierpienie, modlitwę i pokorną służbę jako ofiarę przebłagalną za zbawienie całej Rodziny Ludzkiej. Pomóż mi w każdej chwili mojego życia nieustannie powtarzać: “Jezu, ufam Tobie”. Amen.

 

         Ja N. N. oddaję i poświęcam Najświętszemu Sercu Pana naszego Jezusa Chrystusa moja osobę i moje życie, moje uczynki, troski, i cierpienia, nie chcę odtąd używać żadnej cząstki mego jestestwa, tylko aby czcić, miłować i wielbić Twoje Boskie Serce. Mam niezłomną wolę całkowicie należeć do Niego i czynić wszystko z miłości ku Niemu, wyrzekając się tego wszystkiego, co by Mu mogło się nie podobać. (...)

 

         Odwieczny Panie wszystkich rzeczy! Oto przy Twej łaskawej pomocy składam ofiarowanie swoje w obliczu nieskończonej Dobroci Twojej i przed oczami chwalebnej Matki Twojej i wszystkich świętych dworu niebieskiego, oświadczając, że chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja, jeśli to tylko jest ku Twojej większej chwale i służbie, naśladować Cię w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewnętrznym jak i duchowym, jeżeli tylko Najświętszy Majestat Twój zechce mię wybrać i przyjąć do takiego rodzaju i stanu życia. (Ćwiczenia Duchowe św. Ignacego Loyoli, 07-08)

         Przyjmij, Panie, cała moją wolność, przyjmij pamięć, rozum i całą wolę. Cokolwiek mam i posiadam. Tyś mi to dał. Wszystko to zwracam Tobie i całkowicie poddaję panowaniu Twojej woli. Daj mi tylko miłość ku Tobie i Twoją łaskę a będę dość bogaty: niczego więcej nie pragnę.

 

         O Jezu przyjmuję wszelkie cierpienia i poddaję się we wszystkim Twojej świętej woli a czynię to z miłości dla Ciebie, za nawrócenie grzeszników i na zadośćuczynienie za grzechy.

 

         Jezu, Zbawicielu świata przyjmij proszę moje trudy i cierpienia w tej intencji, by ludzie cierpienia nie marnowali, lecz twórczo je przeżywali – zgodnie z Bożym planem Zbawienia.

 

         Każde tchnienie w tym dniu i każde uderzenie serca niech będą Twoje!

 

         Oddaję się Twojej świętej woli. Oddaję Ci całe moje jestestwo, moje myśli, moją wolę, moje uczucia, moją świadomość i nieświadomość.

Serce Jezusowe, zrób ze mną, co tylko chcesz.

Jezu, ufam Tobie!

Jezu, dla Ciebie żyję. Jezu, dla Ciebie umieram.

 

         O Matko łaskawa i dobra, której serce przeniknął miecz boleści, oto my chorzy stajemy wraz z Tobą na Kalwarii obok Jezusa. Powołani do wzniosłej łaski cierpienia, pragniemy dopełnić w nas tego, czego niedostaje cierpieniom Chrystusa, za Ciało Jego, którym jest Kościół. Poświęcamy Tobie nas samych i nasze cierpienia, żebyś nas położyła na ołtarzu krzyża Twego Boskiego Syna jako pokorne ofiary przebłagalne za zbawienie nasze i naszych braci.

Przyjmij Matko Bolesna, to nasze poświęcenie i ofiarowanie.

Wzmocnij w naszych sercach wielką nadzieję, abyśmy jak teraz uczestniczymy w cierpieniach Jezusa, tak mogli kiedyś z Nim razem być w radości obecnego i wiecznego życia. Amen.

 

         Jezu Chryste, Najwyższy i Wieczny Kapłanie, codziennie ofiarujesz się w naszych kościołach za nasze zbawienie. Chcę się zjednoczyć z Twoją ofiarą, chociaż nie mogę w niej uczestniczyć. Przyjmij moje cierpienia i połącz moją ofiarę z Twoją. Spraw, aby moja choroba przyniosła pożytek mnie i całemu Kościołowi świętemu. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

 

         Matko Boża, Niepokalana Maryjo!

Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko, czym jestem i co posiadam. Ochotnym sercem oddaję się Tobie w niewolę miłości. Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi i ku pomocy Kościołowi św., którego jesteś Matką. Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam. Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twego Syna i zawsze zwyciężasz. Spraw więc, Wspomożycielko Wiernych, by moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna była rzeczywistym Królestwem Twego Syna i Twoim. Amen.

 

         Kochani Domownicy!

         Tak na koniec jeszcze jedna wspaniała informacja związana z naszym tematem: “Udziela się odpustu cząstkowego wiernemu, który w wykonywaniu swoich obowiązków i znoszeniu przeciwności życiowych skierowuje swoją myśl z pokorną ufnością do Boga, dołączając – choćby tylko wewnętrznie – jakieś pobożne wezwanie”. (np. właśnie modlitwę ofiarowania – przyp. mój) (Indulgentiarum doctrina, 1967)

A więc cierpliwe przyjmowanie z ręki Bożej, tego co niesie życie i ofiarowanie tego Ojcu Niebieskiemu w łączności z Chrystusem, naszym Odkupicielem, może zyskać jeszcze ten dodatkowy, jakże cenny wymiar.

Oczywiście chcemy pamiętać, że tego aktu ofiarowania można dokonać na wiele sposobów, a podane modlitwy są tylko podaniem przykładu jak się to ofiarowanie może dokonać. I to by było na tyle.

         Jeszcze raz powrócę do tego, co na początku napisałem: “Syn się chętnie ofiarował”. Zbliżają się dni, w czasie których będziemy się radować tym chętnym ofiarowaniem Syna. A to ofiarowanie, to nic innego jak tylko, że “Słowo stało się Ciałem i zamieszkało pośród nas”. Każda ofiara kojarzy nam się najpierw z czymś co najmniej nieprzyjemnym. I tak patrzymy na Chrystusową Mękę. I również tak patrzymy na narodzenie się Syna Bożego w Betlejem w tak, po ludzku, okropnych warunkach. I słusznie mówimy, że ofiara Jezusa zaczęła się wraz z początkiem Jego życia na ziemi. Ale chcemy dostrzec, że i z tą ofiarą i związanym z nią cierpieniem związane było dobro, które Bogu było miłe i w którym miał upodobanie. Św. Piotr w Dziejach Apostolskich mówi, że: “w każdym narodzie miły jest Mu (Bogu) ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10,85), zaś w Księdze Mądrości Syracha czytamy: “w wierności i łagodności ma On (Bóg) upodobanie“ (Syr 1,27). Czyż więc pobyt z Maryją Niepokalaną i Józefem, mężem sprawiedliwym, nie był miły Synowi Bożemu, tak że stał się (ten pobyt) czasem i miejscem Jego upodobania, pomimo, że Jego ofiarowanie już trwało? I tak myślę, że także w takim kontekście możemy odczytać słowo, że “Syn się chętnie ofiarował”.

Życzę Wam, Drodzy Domownicy, byście wpatrzeni w Świętą Rodzinę, która tam, w Betlejem, tak ubogo żyła pośród różnorakich cierpień a jednak cieszyła się Bożym upodobaniem, sami również odkrywali, co w naszym ofiarowaniu jest, mimo wszystko, miłe, i w czym, z Waszego ofiarowania, możecie znaleźć upodobanie.

         Chwała na wysokości Bogu a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania!(Łk 2,14)

 

         Na świąteczny deser wybrałem znaną zapewne historyjkę, ale myślę, że pasuje ona do całości.

         Ludzik z soli przewędrował już szmat drogi. Dotychczas wybierał zawsze suche tereny, teraz zaś stanął nad brzegiem morza, którego jeszcze nigdy nie widział. Intrygowała go ta wielka ruchoma powierzchnia, więc zagadnął:

       Kto ty jesteś?

       Jestem morze.

       Co to znaczy morze? - pytał dalej ludzik.

       To znaczy ja – odpowiedziało morze.

       Nie mogę cię zrozumieć, aczkolwiek bardzo tego chcę – tłumaczył ludzik.

       Dotknij mnie, to zrozumiesz – powiedziało morze.

I ludzik z soli, wyciągnąwszy ostrożnie nogę, dotknął morza. Poczuł, jak znika obcość. Kiedy jednak wyjął nogę z wody, zauważył, że nie ma stopy.

       Coś ty narobiło! - krzyczał zdumiony ludzik.

       Aby mnie zrozumieć, musisz cos ofiarować – odpowiedziało morze.

Ludzik z soli robił się coraz mniejszy, ale jednocześnie miał wrażenie, że rozumie morze coraz lepiej.

(ks. K. Wójtowicz, Przypiski, s. 129)

           

rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań