Chrześcijańskie
przeżywanie cierpienia
Cierpienie, które jest udziałem każdego człowieka w
życiu chrześcijanina nabiera szczególnego znaczenia, ma wymiar duchowy,
wewnętrzny i domaga się także odpowiedzi wiary.
Cierpienie samo w sobie z istoty swojej jest
doznaniem zła, i trzeba najpierw uruchomić wszystkie ludzkie środki, aby je zlikwidować. Natomiast to
cierpienie, które nie da się usunąć środkami medycznymi, trzeba umieć przeżywać w świetle naszej wiary aby nie
marnowały się zbawcze wartości cierpienia. Taka
jest i powinna być postawa chrześcijańska.
Na pewno
cierpienie jest tajemnicą, przerasta
nasze zdolności zrozumienia, człowiek nie jest w stanie swoim rozumem zgłębić
tej tajemnicy, podobnie jak i innych tajemnic naszej wiary /tajemnicy
eucharystii, tajemnicy Trójcy Świętej/. W rękach Boga są ostatecznie
tajemnice naszej wiary i tajemnica ludzkiego cierpienia. Spróbujemy
jednak poprzez wiarę zbliżyć się do tej wielkiej tajemnicy człowieka jaką
stanowi ludzkie cierpienie.
Człowiek cierpiąc, dźwigając swój krzyż, prawie zawsze
stawia pytanie „dlaczego cierpienie”. Aby móc poznać prawdziwą odpowiedź na to
pytanie człowiek musi skierować swoje
spojrzenie na objawienie Bożej miłości sensu wszystkiego co istnieje.
W liście apostolskim „ O chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia” / Salvifici
doloris/ Ojciec Św. Jan Paweł II napisał,
cytuję: " Miłość jest najpełniejszym źródłem odpowiedzi na pytanie o
sens cierpienia. Odpowiedzi
tej udzielił
Bóg człowiekowi w krzyżu Chrystusa. W miarę jak człowiek bierze swój krzyż łącząc się duchowo z Krzyżem
Chrystusa, wówczas odsłania się przed nim
zbawczy sens cierpienia". Koniec cytatu. To jest istota sprawy. W
wymiarze ludzkim jest to najbardziej wyczerpująca odpowiedź na pytanie o sens
cierpienia.
A więc sensu
cierpienia nie należy szukać w granicach sprawiedliwości, jak to niektórzy
próbują czynić, rozmyślając - czym zawiniłem, że właśnie mnie to spotkało,
ale sensu cierpienia należy szukać w krzyżu Chrystusa w wymiarze Odkupienia,
które jest dziełem niepojętej miłości Boga do
człowieka.
Patrząc na problem cierpienia z innej strony można
powiedzieć, że cierpienie może być
narzędziem Bożej Opatrzności i
przyczyniać się do powstania nowych wartości. Z zasady to co wartościowe na
świecie powstaje się przez pracę, trud, ofiarę, cierpienie. Jaki jest trud
narodzenia tego co jest najwspanialsze na świecie – człowieka, matki mogą o tym zaświadczyć. To przecież Krzyż Chrystusa, Jego cierpienia
stworzyło tak wielkie dobro jakim jest odkupienie świata. Chrystus poprzez
swoje cierpienie, swój Krzyż uczynił największe dobro - zbawienia wiecznego
człowieka. Bramy nieba zostały otwarte przez cierpienie.
Cierpienie to również miejsce spotkania z Bogiem, mimo
uczucia, że Bóg tak często nas opuszcza. Albowiem tam gdzie dokonuje się
tajemnica cierpienia, odnajdujemy też samego Boga. Cierpienie jest powołaniem
do jeszcze większej miłości, a miłość to pełnia wiary. Tak więc wiara umacnia
się w cierpieniu.
Ojciec święty Jan Paweł II tak pięknie powiedział o
człowieku: „Wielkość i godność człowieka polega na tym, że jest on dzieckiem
Bożym i został powołany, by żyć w głębokim zjednoczeniu z Chrystusem. Ten
udział w Jego życiu wiąże się z uczestnictwem w Jego cierpieniach także.”
Wielu ludzi
przygniecionych krzyżem
cierpienia buntuje się przeciw Bogu. W płaszczyźnie czysto ludzkiej jest to zjawisko
zrozumiałe, ponieważ
natężenie fizycznego czy psychicznego cierpienia może okazać
się większe aniżeli psychiczna wytrzymałość człowieka. Tego rodzaju bunt dałoby się może obiektywnie uzasadnić wówczas gdyby był buntem przeciw Bogu jakby nieznanemu, wyłącznie odległemu,
transcendentnemu, który nie interesuje się sprawami ludzi ich cierpieniami.
Trudno jednak buntować się przeciw Bogu, który w
osobie Jezusa Chrystusa dobrowolnie
włączył się w morze
ludzkiego cierpienia, solidaryzując się z
biedakami i cierpiącymi. Chrystus
był obecny w świecie
zła i cierpienia. Nie można stawiać zarzutów Bogu solidarnemu z ludzkimi
cierpieniami!
Wielu ludzi cierpi, ale niewielu wie jak cierpieć
dobrze, aby to cierpienie, które nie da się opanować ludzkimi środkami nie
marnowało się. Ludzie często nie umieją
przeżywać cierpienia tak, by stawało się ono w ich życiu czymś konstruktywnym,
a nie destruktywnym. Cierpią bezmyślnie lub buntują się, pogrążając się w rozpaczy. W ten sposób pomnażają
cierpienia swoje i innych, oddalają się od Boga. Szczególnie tragiczne jest,
gdy cierpienie odwraca od Boga człowieka wierzącego.
Cierpienie nie jest karą ale łaską – to ważne stwierdzenie stanowi klucz do
zbliżenia się do tej wielkiej tajemnicy jaką stanowi cierpienie w życiu
człowieka.
Ktoś mądrze powiedział, że „najgorsze co może być w
życiu człowieka chorego to zmarnowanie zbawczych wartości cierpienia”. Popatrzmy
na Św. Ojca Pio, ile ten człowiek Boży wycierpiał w swoim życiu, nie tylko poprzez swoje stygmaty, ale różnego rodzaju
cierpienia fizyczne, czy też cierpienia moralne, duchowe. Ale właśnie przez swoje
życie pełne cierpienia i miłości, tak
wiele dusz przyprowadził i w dalszym ciągu prowadzi do Boga. Święty Ojciec
Pio był w sposób szczególny obdarowany
przez Boga i miał uchylony rąbek Bożej Tajemnicy – wszystkiego co nas otacza.
Dlatego z przekonaniem mógł powiedzieć,
że cierpienie jest darem od Boga, i błogosławiony jest ten, kto wie jak z niego
korzystać.
Św. Siostra Faustyna, która tak pięknie przeżywała
swoje cierpienia w łączności z Chrystusem
napisała w swoim
„Dzienniczku”: ” cierpienie jest skarbem największym na ziemi. Gdyby dusza
cierpiąca wiedziała jak ją Bóg miłuje to skonała by z radości i nadmiaru
szczęścia.” Jezus jak gdyby na potwierdzenie tych słów objawiając się s.
Faustynie powiedział: „Dusza cierpiąca
jest najbliżej Mojego Serca”. Innym
razem gdy Siostra Faustyna bardzo cierpiała, /ból był na granicy
wytrzymałości psychofizycznej/, Jezus powiedział do Niej „Gdy ujrzysz w niebie
dni swoje obecne rozradujesz się i chciałabyś ich widzieć jak najwięcej”. Poznamy kiedyś czym jest
cierpienie, ale już będziemy w niemożności cierpienia.
Mówiąc o przeżywaniu cierpienia trzeba spojrzeć na Matkę
Najświętszą. Maryja wśród wielu innych tytułów została również nazwana Matką Bolesną,
bowiem wypowiadając swoje „fiat” przyjęła nie tylko godność macierzyństwa
Bożego, ale i związane z tym cierpienia zapowiedziane w Piśmie Św. -
wypełniając z miłością wolę Bożą znosiła bezdomność, tułaczkę, niepokój o Syna,
aż do przeszycia mieczem boleści Jej
serca, Maryja współcierpiała z Jezusem, uczestniczyła w Jego drodze krzyżowej,
stała mężnie pod krzyżem i z ofiarą Swojego Syna złączyła swój matczyny ból. Maryja
jest również obecna i na naszej drodze krzyżowej. Najmiłosierniejsza z Matek
gotowa jest zawsze nam pomóc w cierpieniu, pamiętajmy o tym, uciekajmy się do
niej, prośmy Ją o łaskę twórczego przeżywania cierpienia w łączności z
Chrystusa.
Co robić, żeby te cierpienia, które ludzkimi sposobami
nie dadzą się opanować, nie zostały zmarnowane? Pierwszy warunek to: Przyjąć z rąk Ojca z poddaniem się woli
Bożej. Powinniśmy, jak Chrystus w
Ogrójcu, prosić Boga o oddalenie cierpienia, gotowi jednocześnie - jeżeli w
planach Bożych jest nasze cierpienie - przyjąć z rąk Ojca by wypełnić Jego świętą
Wolę. Bo Wola Boża to miłość Boga do człowieka. Bóg kocha nas każdym
aktem swojej świętej Woli. Tej miłości nie możemy odrzucić, trzeba się na nią
otworzyć i przyjąć ją. Miłość domaga się wzajemności. Realizowanie Bożej woli w
naszym życiu to najpewniejsza droga do świętości.
A więc mamy akceptować tę, nieraz bardzo dla nas
trudną wolę Boga z wiarą, że to co nas spotyka, ma prowadzić zawsze do jakiegoś większego dobra, z ufnością, że
„wierny jest Bóg i nie dozwoli was
kusić ponad to, co potraficie znieść” - jak pisał św. Paweł w 1 liście do
Koryntian. Człowiek naznaczony cierpieniem ciała czy ducha mówiąc w cichości
serca: „Jezu ufam Tobie” wyraża
najgłębszą i najtrudniejszą miłość, zawierzając siebie Bogu i przyjmując Jego wolę. Miłować Jezusa
to także ufać mu w godzinie próby. /jak powiedział O. św. Benedykt XVI podczas
swojej pielgrzymki do Polski/.
Ojciec św. Jan Paweł II podczas jednego z wielu
spotkań z chorymi powiedział: „Chory, który akceptuje wolę Bożą i usiłuje ją
pełnić, w oczach Boga jest więcej wart niż człowiek zdrowy, który zabiega
jedynie o bogactwo, sukces i otoczony jest podziwem i zawiścią świata. Kościół
potrzebuje ofiary chorych i ich osobistego oddania się Bogu, by uzyskać obfite
łaski dla całej ludzkości”.
Następny warunek to : znosić i przeżywać cierpienie w
zjednoczeniu z Chrystusem - to jest najtrudniejszy warunek. Cierpienie przyjęte
z rąk Ojca znosić w zjednoczeniu z Chrystusem, łącząc się z Nim w modlitwie i
częstej Komunii św. Lżejszym wówczas staje się nasz krzyż, a życie nasze przynosi wiele owocu dla całego
Kościoła: cierpienie nasze złączne z
Męką Chrystusa nabiera zbawczej skuteczności. Czasami cierpienie tak
obezwładnia człowieka, że po prostu nie może nawet modlić się,
wówczas
wystarczy trwać w milczeniu przy Krzyżu Chrystusa. Jak mówił Ojciec św. Pius XI
„Już samo cierpienie - jest najwyższa
forma modlitwy”.
W przeżywaniu naszego cierpienia istotne jest to, żeby
ten nasz krzyż nie był krzyżem pustym, a więc żeby na tym naszym krzyżu był
Jezus Chrystus, bo wówczas cierpienie nabiera sensu i nadprzyrodzonej
wartości.
I wreszcie trzecim warunkiem wykorzystania w pełni
cierpienia jest ofiarowanie. Cierpienia nasze mamy z miłością ofiarować Bogu w
łączności z Chrystusem ofiarującym Siebie na Kalwarii i obecnie na wszystkich
ołtarzach świata. Uczestnictwo we Mszy
św., częsta Komunia św. w życiu człowieka cierpiącego jest sakramentalnym
złączeniem jego cierpień z Męką Chrystusa. Na Mszę św. przychodzimy nie tylko,
aby uczestniczyć w Ofierze Chrystusa, ale też, żeby spełnić naszą ofiarę, żeby
ofiarować Bogu nasze cierpienia w
łączności z ofiarą zbawczą Chrystusa.
A więc aby nie marnowało się ludzkie cierpienie - należy
je przyjąć, przeżywać
w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarować
Bogu dla zbawienia świata i również w naszych
osobistych intencjach.
Dobrze przeżywane cierpienie dla chrześcijanina jest
też szansą większego zbliżenia się do Chrystusa. Cierpienie jest powołaniem do
jeszcze większej miłości, a więc zbliża
do Boga, który jest miłością i miłosierdziem samym.
Ojciec św. Jan Paweł II, który swój wielki pontyfikat potwierdził własnymi cierpieniami, przeżywanymi na oczach całego świata, powiedział: „ Człowiek nigdy nie staje sam wobec tajemnicy cierpienia: staje z Chrystusem, który nadaje sens całemu życiu – chwilom radości i pokoju, ale także chwilom cierpienia i utrapienia. Z Chrystusem wszystko ma sens, nawet cierpienie i śmierć”. Święty Ojciec Pio, który można powiedzieć, że z Chrystusem był przybity do Krzyża, powiedział: „Jedna rzecz jest tylko potrzebna, być zawsze z Jezusem. A jeżeli ON oczekuje nas na krzyżu, to czyż możemy mu tego odmówić”. Wówczas cierpiąc razem z Jezusem, będziemy również uczestniczyć w Jego chwale zmartwychwstania. Krzyża bowiem nie można utożsamiać wyłącznie z cierpieniem czy opuszczeniem; swoją prawdę objawia także w Zmartwychwstaniu – nie zapominajmy również i o tym.