![]() |
Święto Matki Bożej Bolesnej
1996 r.
“Jak
się nie ma, co się lubi,
to się lubi, co
się ma.”
KOCHANI
DOMOWNICY!
Jak
zwykle mam kłopoty z rozpoczęciem. Papier na mojej maszynie do pisania
leży juz
długo, ale “przyczyny obiektywne” (tak to się teraz
modnie nazywa) sprawiły, że
ów papier tylko leży. Tak na marginesie to szkoda, że jest
to jedyna czynność,
jaka papier może wykonać. Mógłby np.
sam się wkręcić
a nawet zapisać. Cóż. Nie chciał. Rezygnuję więc z użalania
się nad
niedoskonałością papieru i spieszę pozdrowić Was, Mili Domownicy,
ciepło (za
oknem świeci słońce i panuje upał) i serdecznie.
Nie
wiem, co mi z tego wyjdzie (gdyż zbyt wiele jest możliwości pojęcia
tematu,
który już od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie), ale
chciałbym ten odcinek mojego
pisania poświęcić Modlitwie Pańskiej.
Na pewno, to co
napiszę, będzie tylko
kroplą w tym temacie i tak to proszę traktować.
Wiemy,
że modlitwa “Ojcze nasz” jest pierwszą i
najważniejszą modlitwą każdego
chrześcijanina, ponieważ nauczył jej sam Chrystus. Faktem jednak
również jest,
że modlitwa ta, ze względu na częste jej powtarzanie, może (i często
tak się
dzieje) stracić swój głęboki, modlitewny wymiar i zejść
tylko do roli
odmawianego (a nawet “odklepywanego”) pacierza.
Oczywiście pacierz jest ważną
postacią modlitwy, ale jeśli pamiętamy, że jak każda modlitwa, ma być
on
miejscem spotkania i dialogu z Bogiem w Trójcy
Osób, z Maryją, z Aniołami i
Świętymi. Jest także możliwe wpadnięcie w taki schemat myślenia, że
tylko
modlitwa własnymi słowami jest najlepsza, bo to jest dopiero
ów personalny
dialog z Panem Bogiem a “paciorki” czyli modlitwy
tzw. “gotowe” to jest
“klepanie”. Te trudności nie mogą nas jednak
zniechęcić, bo pamiętać należy, że
jeżeli u kogoś minie dzień, w którym nie ma miejsca na
Modlitwę Pańską, choćby
najpiękniejsze modlitwy układał, modli się źle. Dlaczego? Bo omija
wyraźne i
konkretne pouczenie Chrystusa, który tak kazał się modlić
swoim uczniom. Czy
wobec tego, to co sami wymyślimy, może konkurować z tym, co podał Pan
Jezus?
Może się zdarzyć, że do końca nie zrozumiemy wagi i znaczenia tej
modlitwy, że
nie odkryjemy do końca sensu Modlitwy Pańskiej, ale skoro podał ją sam
Chrystus
– wcielony Syn Boży, to należy tę modlitwę za Nim i z Nim
powtarzać.
Trzeba
wspomnieć, że takie podejście do modlitwy “Ojcze
nasz” towarzyszyło
chrześcijanom od samego początku. Np. autor starożytnego pisma
“Didache” z II.
w. po Chr. zaznacza:
“Nie módlcie się tak jak
obłudnicy, lecz tak jak Pan rozkazał w swojej Ewangelii. (...) Tę
modlitwę
powtarzajcie trzy razy dziennie.”
Z tego, jak i
innych dzieł
wczesnochrześcijańskich wynika, że do Modlitwy Pańskiej przywiązywano
ogromną
wagę. Ojcowie Kościoła np.
św. Cyprian próbowali
uzasadnić tę wielką rolę “Ojcze nasz” widząc w tej
modlitwie podsumowanie
uprzednio zanoszonych modłów i nadanie im dodatkowej rangi,
bo do własnej
modlitwy włączam teraz modlitwę samego Chrystusa. Zachowało się to w
jakiejś
postaci, kiedy np. w
czasie modlitwy błagalnej, po
podaniu wszystkich intencji prowadzący modlitwę zwraca się do
wszystkich
słowami: “A teraz zbierzmy te wszystkie prośby w modlitwie,
której nauczył nas
Pan Jezus” lub temu podobnymi słowami. Taka forma
“podsumowania” próśb ma
również miejsce w Liturgii Godzin – w Jutrzni i
Nieszporach. Sens tego można
uzasadnić np. tak:
“Już więcej nie potrafimy tych
próśb wyrazić, lepiej już nie umiemy wyrazić, co nam leży na
sercu. Wobec tego,
Panie Boże, zawieramy to wszystko w tej Modlitwie Pańskiej.”
I wierzymy, że
wartość naszej modlitwy jest jeszcze bardziej podwyższona z tej racji,
że
dołączamy modlitwę, której nauczył nas Chrystus i w tę
modlitwę Chrystusa
włączamy naszą.
W
tym miejscu, jako przykład inspiracji, z której czerpałem,
podam fragment
traktatu, wspomnianego już św. Cypriana, “O Modlitwie
Pańskiej”:
“Cóż
niezwykłego bracia ukochani, że
taka jest właśnie modlitwa, której nauczył nas
Bóg, że w tych zbawiennych
słowach zamknął wszystkie nasze błagania. Już dawno temu zapowiedział
ją prorok
Izajasz, kiedy pełen Ducha Świętego mówił o wielkości i
dobroci Boga:” To słowo
będzie doskonałe – powiada – obejmujące całą
sprawiedliwość, bo Bóg całej ziemi
poda skrócone słowo.”
Otóż
kiedy Boże Słowo – Pan nasz
Jezus Chrystus przyszedł do wszystkich ludzi a zebrawszy uczonych, jak
i
nieuczonych, przekazywał wszystkim, mężczyznom i niewiastom, młodym i
starym,
przykazania prowadzące do zbawienia, ujmował je w krótkich
słowach, aby pamięć
nie nużyła się poznawaniem nauki Bożej, ale aby w krótkim
czasie można było
pojąć, co jest konieczne do prawdziwej wiary.”
(św.
Cyprian, O Modlitwie Pańskiej, n. 28)
Chciałbym
jeszcze trochę miejsca poświęcić słowu, które rozpoczyna
Modlitwę Pańską, słowu
“Ojcze”. Najpierw znów odwołam się do
cytowanego dzieła św. Cypriana: “Człowiek
nowy, odrodzony i przywrócony Bogu dzięki Jego łasce
mówi najpierw: “Ojcze”,
ponieważ juz zaczął być Jego synem. (...) Kto zatem uwierzył w imię
(Jezusa) i
stał się dzieckiem Bożym, powinien na wstępie złożyć dzięki a nazywając
Boga
swoim Ojcem w niebie, wyznać iż jest Jego synem.” (dz.
cyt., n. 9)
Tyle św.
Cyprianowi dałem miejsca
(sknera jestem, bo świętemu trzeba by dać więcej), ale co zrobić. A ja
za to
chciałbym się teraz odwołać do naszej ludzkiej rzeczywistości, w
której słowo
“ojciec” jest tak głęboko osadzone. Każdy z nas ma
swojego ziemskiego ojca, nawet
gdy go nie zna. Ale fakt posiadania ojca w naszych czasach faktycznie
często
związany jest z nieznajomością ojca. Nieznajomością w szerokim
znaczeniu. Nie
myślę tu tylko o sytuacji, gdy matka samotnie wychowuje dziecko.
Nieznajomość
ojca może mieć miejsce także wtedy, gdy fizycznie obecny, jest
nieobecny jako
ojciec. Mówi się ostatnio o różnorakich
zagrożeniach rodziny i coraz częściej
mówi się, że jedną z głównych tego przyczyn jest
kryzys ojcostwa. Dla nas w tym
momencie jest ważne, że “ranne” (zranione) ojcostwo
ludzkie może mocno rzutować
na relację do Boga jako Ojca.
Ktoś, kto nie
miał doświadczenia
ojcostwa, miłości ojcowskiej, trudniej przyswaja sobie prawdę o Bogu
jako Ojcu.
A przecież jednym z głównych elementów Objawienia
zawartego w nauczaniu
Chrystusa jest właśnie ta prawda! Bóg jest naszym Ojcem!!!
Już
dawno psychologia rozwojowa stwierdziła, że pierwszą relację do Boga
jako Ojca,
dziecko kształtuje na obraz swego ojca. Rodzic jest obrazem Boga. I
można sobie
wyobrazić jaka relację do Boga będzie miało dziecko, gdy jego ojciec
jest np. pijakiem,
“kontrolerem” zachowań dziecka, nieobecną w
domu “maszynką” do zarabiania pieniędzy,
okrutnikiem itd.
Z perspektywy
konfesjonału i długich,
czasem nocnych rozmów, mogłem się (wprost lub pośrednio)
przekonać, jak taki
“balast” wlókł się za człowiekiem na
lata późniejsze, w życie dorosłe i
sędziwe. I jak tu potem traktować modlitwę “Ojcze
nasz” jako modlitwę pierwszą
i najważniejszą i do tego własną?!
Chcemy
jednak pamiętać, że nawet najdoskonalszy ziemski ojciec nie odda w
pełni
doskonałości Bożego ojcostwa. Dlatego zwracając się do Boga jako Ojca
szukamy
istoty tej relacji w życiu Chrystusa i w Jego nauce. Jakiego Ojca chce
nam
pokazać Jezus – Syn Boży? W Ewangeliach od samego początku,
Jezus staje w
relacji do Ojca. Mówi o Nim, zwraca się do Niego, troszczy
się o Jego sprawy.
Ojciec więc rysuje się jako ktoś niezwykle bliski Jezusowi, z
którym kontakt
naznaczony jest ową bliskością i ta bliskość jest źródłem
“chcenia”
uczestniczenia w sprawach Ojca (por. Łk
2,49; J
2,16). To ta relacja bliskości każe Jezusowi powiedzieć: “Ja
i Ojciec jedno
jesteśmy” (J 10,30). Ta bliskość jest –
jeśli tak można powiedzieć –
efektem miłości. Jezus wielokrotnie stwierdza, że “Ojciec
miłuje Syna i
wszystko oddał w Jego ręce” (J 3,35); “Ojciec
miłuje Syna i ukazuje Mu
to wszystko” (J 5,20); “miłuje
mnie Ojciec, bo Ja życie Moje oddaję...”
(J 10,17). Z tych trzech tekstów wynika wielki
dynamizm miłości Ojca do
Syna i Syna do Ojca. Ojciec miłujący i dający, Syn umiłowany i
miłujący, i
oddający życie. Ojciec miłujący i przyjmujący oddane życie Syna.
Cóż. To są
słowa, a te zbyt ubogie.
Taka
jest relacja między Ojcem i Synem. W tę relację zostaje zaproszony
człowiek. “Wy
zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w
niebie” (Mt
6,8-9). Relacja bliskości Ojca i Syna pomimo jej
objawienia, pozostaje dla nas zakryta, dlatego Chrystus ukazując nam
Boga jako
i naszego Ojca i chcąc zaszczepić również między nami z
Bogiem możliwość
takiego zbliżenia, daje nam obrazy, które pomagają pojąć i
przyjąć Boże
ojcostwo wobec nas i nasze odniesienie do Boga jako naszego Ojca.
Myślę, że
wśród tekstów Ewangelii, które o tym
mówią, najpierw zauważyć trzeba zdanie: “Tak
Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego
dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne”. (J
3,16) W innym miejscu czytamy: “Wysławiam Cię,
Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi a objawiłeś je
prostaczkom.
Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie”. (Łk
10,21) Również szereg przypowieści służy temu
celowi np.
o natrętnym przyjacielu (Łk
11,5nn), o słudze wiernym
i niewiernym (Łk
12,41nn), o nielitościwym dłużniku (Mt
18,23nn), o właścicielu winnicy (Mt
20,1nn), o przewrotnych rolnikach (Mt
21,33nn), o
faryzeuszu i celniku (Łk
18,9nn), o dwóch synach (Mt
21,28nn) i wiele innych jeszcze fragmentów Ewangelii.
Czuję wprost
Wasz niepokój, że o tak
istotnym tekście, który byłby tak ważny w tym temacie, nic
nie wspominam.
Spokojnie. Najlepsze mam zwyczaj zostawiać na koniec. Oczywiście nie
sposób
pominąć przypowieści o ojcu miłosiernym i jego dwóch synach:
młodszym – tym
marnotrawnym i starszym – tym zagniewanym. I nie
sposób nie wspomnieć w tym
miejscu o zachowaniu ojca, który widząc młodszego syna,
wzruszył się głęboko,
wybiegł mu naprzeciw, rzucił mu się na szyję i ucałował go (lub w innym
tłumaczeniu – długo go całował), a do starszego syna wyszedł
i tłumaczył mu (a
nie nakazywał mu) (Łk
15,11nn). Myślę, że nie trzeba
tu mojego komentarza.
Dużo
czasu minęło odkąd zacząłem pisać ten kawałek moich rozważań związanych
z
modlitwą i kiedy czytam to, co napisałem, stwierdzam, że w zasadzie
zatrzymałem
się jedynie nad zwrotem “Ojcze” rozpoczynającym
Modlitwę Pańską. I tak myślę,
że nie będę “szedł” dalej, do rozważań nad
poszczególnymi członami tej modlitwy
czy tez nad słowem “nasz”. Istnieje tak wiele
komentarzy do modlitwy “Ojcze
nasz” (choćby w nowym Katechizmie Kościoła Katolickiego,
który cały drugi dział
czwartej jego części poświęconej modlitwie chrześcijańskiej, przeznacza
na
omówienie Modlitwy Pańskiej), że moje pisanie byłoby jedynie
powielaniem tego,
co już zostało napisane i byłoby jedynie odkrywaniem “Ameryki
w proszku” (jak
to się potocznie mówi). Zresztą i to, co napisałem nie jest
jakąś nowością i
sam korzystałem z przemyśleń innych m.in. Właśnie wspomnianego św.
Cypriana, a
także z wykładu ks. prof. dr hab. Bogdana Częsza. Zapraszam i zachęcam
w tym
miejscu do sięgnięcia samemu do komentarza zawartego w Katechizmie.
Myślę, że
lektura ta wniesie do Waszej modlitwy wiele nowego światła i życia.
Drodzy
Domownicy! Zbliża się nasze święto patronalne – wspomnienie
Matki Bolesnej.
Wspominając boleść Matki współczującej ze swoim ukrzyżowanym
Synem, chciejmy
zauważyć boleść Boga Ojca, który tak umiłował świat, że Syna
swego Jednorodzonego
dał, aby umierając na krzyżu świat odkupić
raczył. Boleść Ojca, który jest w niebie, jest dla nas
absolutną tajemnicą, ale
wczuwając się w ból Matki Syna Bożego, możemy jakoś przeczuć
ból Ojca.
Życzę Wam, by
nasze patronalne święto
było dla Was odkryciem na nowo tej wielkiej miłości, która
nie cofa się nawet
przed bólem i która objawia nam, kim jest
Bóg i kim są ci, którzy idą Bożą
drogą miłości, jak szła nią Maryja, Matka Bolesna.
Tym
razem deser będzie skromny, ale za to w nawiązaniu do tego, co
napisałem –
zwłaszcza na końcu.
Rabbi
Jochaman opowiada, że
gdy potopili się Egipcjanie w
Morzu Czerwonym, aniołowie w niebie chcieli zaintonować jakąś
dziękczynną
pieśń.
Na to odezwał
się Bóg: “Dzieło moich
rąk zostało zniszczone, a wam się śpiewów
zachciewa!”
(Ks. Kazimierz Wójtowicz, Ramotki, s. 82)
![]() |