rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań

Święto Matki Bożej Bolesnej 1996 r.

“Jak się nie ma, co się lubi,

to się lubi, co się ma.”

 

KOCHANI DOMOWNICY!

 

         Jak zwykle mam kłopoty z rozpoczęciem. Papier na mojej maszynie do pisania leży juz długo, ale “przyczyny obiektywne” (tak to się teraz modnie nazywa) sprawiły, że ów papier tylko leży. Tak na marginesie to szkoda, że jest to jedyna czynność, jaka papier może wykonać. Mógłby np. sam się wkręcić a nawet zapisać. Cóż. Nie chciał. Rezygnuję więc z użalania się nad niedoskonałością papieru i spieszę pozdrowić Was, Mili Domownicy, ciepło (za oknem świeci słońce i panuje upał) i serdecznie.

         Nie wiem, co mi z tego wyjdzie (gdyż zbyt wiele jest możliwości pojęcia tematu, który już od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie), ale chciałbym ten odcinek mojego pisania poświęcić Modlitwie Pańskiej.

Na pewno, to co napiszę, będzie tylko kroplą w tym temacie i tak to proszę traktować.

         Wiemy, że modlitwa “Ojcze nasz” jest pierwszą i najważniejszą modlitwą każdego chrześcijanina, ponieważ nauczył jej sam Chrystus. Faktem jednak również jest, że modlitwa ta, ze względu na częste jej powtarzanie, może (i często tak się dzieje) stracić swój głęboki, modlitewny wymiar i zejść tylko do roli odmawianego (a nawet “odklepywanego”) pacierza. Oczywiście pacierz jest ważną postacią modlitwy, ale jeśli pamiętamy, że jak każda modlitwa, ma być on miejscem spotkania i dialogu z Bogiem w Trójcy Osób, z Maryją, z Aniołami i Świętymi. Jest także możliwe wpadnięcie w taki schemat myślenia, że tylko modlitwa własnymi słowami jest najlepsza, bo to jest dopiero ów personalny dialog z Panem Bogiem a “paciorki” czyli modlitwy tzw. “gotowe” to jest “klepanie”. Te trudności nie mogą nas jednak zniechęcić, bo pamiętać należy, że jeżeli u kogoś minie dzień, w którym nie ma miejsca na Modlitwę Pańską, choćby najpiękniejsze modlitwy układał, modli się źle. Dlaczego? Bo omija wyraźne i konkretne pouczenie Chrystusa, który tak kazał się modlić swoim uczniom. Czy wobec tego, to co sami wymyślimy, może konkurować z tym, co podał Pan Jezus? Może się zdarzyć, że do końca nie zrozumiemy wagi i znaczenia tej modlitwy, że nie odkryjemy do końca sensu Modlitwy Pańskiej, ale skoro podał ją sam Chrystus – wcielony Syn Boży, to należy tę modlitwę za Nim i z Nim powtarzać.

         Trzeba wspomnieć, że takie podejście do modlitwy “Ojcze nasz” towarzyszyło chrześcijanom od samego początku. Np. autor starożytnego pisma “Didache” z II. w. po Chr. zaznacza: “Nie módlcie się tak jak obłudnicy, lecz tak jak Pan rozkazał w swojej Ewangelii. (...) Tę modlitwę powtarzajcie trzy razy dziennie.”

Z tego, jak i innych dzieł wczesnochrześcijańskich wynika, że do Modlitwy Pańskiej przywiązywano ogromną wagę. Ojcowie Kościoła np. św. Cyprian próbowali uzasadnić tę wielką rolę “Ojcze nasz” widząc w tej modlitwie podsumowanie uprzednio zanoszonych modłów i nadanie im dodatkowej rangi, bo do własnej modlitwy włączam teraz modlitwę samego Chrystusa. Zachowało się to w jakiejś postaci, kiedy np. w czasie modlitwy błagalnej, po podaniu wszystkich intencji prowadzący modlitwę zwraca się do wszystkich słowami: “A teraz zbierzmy te wszystkie prośby w modlitwie, której nauczył nas Pan Jezus” lub temu podobnymi słowami. Taka forma “podsumowania” próśb ma również miejsce w Liturgii Godzin – w Jutrzni i Nieszporach. Sens tego można uzasadnić np. tak: “Już więcej nie potrafimy tych próśb wyrazić, lepiej już nie umiemy wyrazić, co nam leży na sercu. Wobec tego, Panie Boże, zawieramy to wszystko w tej Modlitwie Pańskiej.” I wierzymy, że wartość naszej modlitwy jest jeszcze bardziej podwyższona z tej racji, że dołączamy modlitwę, której nauczył nas Chrystus i w tę modlitwę Chrystusa włączamy naszą.

         W tym miejscu, jako przykład inspiracji, z której czerpałem, podam fragment traktatu, wspomnianego już św. Cypriana, “O Modlitwie Pańskiej”:

“Cóż niezwykłego bracia ukochani, że taka jest właśnie modlitwa, której nauczył nas Bóg, że w tych zbawiennych słowach zamknął wszystkie nasze błagania. Już dawno temu zapowiedział ją prorok Izajasz, kiedy pełen Ducha Świętego mówił o wielkości i dobroci Boga:” To słowo będzie doskonałe – powiada – obejmujące całą sprawiedliwość, bo Bóg całej ziemi poda skrócone słowo.”

Otóż kiedy Boże Słowo – Pan nasz Jezus Chrystus przyszedł do wszystkich ludzi a zebrawszy uczonych, jak i nieuczonych, przekazywał wszystkim, mężczyznom i niewiastom, młodym i starym, przykazania prowadzące do zbawienia, ujmował je w krótkich słowach, aby pamięć nie nużyła się poznawaniem nauki Bożej, ale aby w krótkim czasie można było pojąć, co jest konieczne do prawdziwej wiary.”

 (św. Cyprian, O Modlitwie Pańskiej, n. 28)

         Chciałbym jeszcze trochę miejsca poświęcić słowu, które rozpoczyna Modlitwę Pańską, słowu “Ojcze”. Najpierw znów odwołam się do cytowanego dzieła św. Cypriana: “Człowiek nowy, odrodzony i przywrócony Bogu dzięki Jego łasce mówi najpierw: “Ojcze”, ponieważ juz zaczął być Jego synem. (...) Kto zatem uwierzył w imię (Jezusa) i stał się dzieckiem Bożym, powinien na wstępie złożyć dzięki a nazywając Boga swoim Ojcem w niebie, wyznać iż jest Jego synem.” (dz. cyt., n. 9)

Tyle św. Cyprianowi dałem miejsca (sknera jestem, bo świętemu trzeba by dać więcej), ale co zrobić. A ja za to chciałbym się teraz odwołać do naszej ludzkiej rzeczywistości, w której słowo “ojciec” jest tak głęboko osadzone. Każdy z nas ma swojego ziemskiego ojca, nawet gdy go nie zna. Ale fakt posiadania ojca w naszych czasach faktycznie często związany jest z nieznajomością ojca. Nieznajomością w szerokim znaczeniu. Nie myślę tu tylko o sytuacji, gdy matka samotnie wychowuje dziecko. Nieznajomość ojca może mieć miejsce także wtedy, gdy fizycznie obecny, jest nieobecny jako ojciec. Mówi się ostatnio o różnorakich zagrożeniach rodziny i coraz częściej mówi się, że jedną z głównych tego przyczyn jest kryzys ojcostwa. Dla nas w tym momencie jest ważne, że “ranne” (zranione) ojcostwo ludzkie może mocno rzutować na relację do Boga jako Ojca.

Ktoś, kto nie miał doświadczenia ojcostwa, miłości ojcowskiej, trudniej przyswaja sobie prawdę o Bogu jako Ojcu. A przecież jednym z głównych elementów Objawienia zawartego w nauczaniu Chrystusa jest właśnie ta prawda! Bóg jest naszym Ojcem!!!

         Już dawno psychologia rozwojowa stwierdziła, że pierwszą relację do Boga jako Ojca, dziecko kształtuje na obraz swego ojca. Rodzic jest obrazem Boga. I można sobie wyobrazić jaka relację do Boga będzie miało dziecko, gdy jego ojciec jest np. pijakiem, “kontrolerem” zachowań dziecka, nieobecną w domu “maszynką” do zarabiania pieniędzy, okrutnikiem itd.

Z perspektywy konfesjonału i długich, czasem nocnych rozmów, mogłem się (wprost lub pośrednio) przekonać, jak taki “balast” wlókł się za człowiekiem na lata późniejsze, w życie dorosłe i sędziwe. I jak tu potem traktować modlitwę “Ojcze nasz” jako modlitwę pierwszą i najważniejszą i do tego własną?!

         Chcemy jednak pamiętać, że nawet najdoskonalszy ziemski ojciec nie odda w pełni doskonałości Bożego ojcostwa. Dlatego zwracając się do Boga jako Ojca szukamy istoty tej relacji w życiu Chrystusa i w Jego nauce. Jakiego Ojca chce nam pokazać Jezus – Syn Boży? W Ewangeliach od samego początku, Jezus staje w relacji do Ojca. Mówi o Nim, zwraca się do Niego, troszczy się o Jego sprawy. Ojciec więc rysuje się jako ktoś niezwykle bliski Jezusowi, z którym kontakt naznaczony jest ową bliskością i ta bliskość jest źródłem “chcenia” uczestniczenia w sprawach Ojca (por. Łk 2,49; J 2,16). To ta relacja bliskości każe Jezusowi powiedzieć: “Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Ta bliskość jest – jeśli tak można powiedzieć – efektem miłości. Jezus wielokrotnie stwierdza, że “Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce” (J 3,35); “Ojciec miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko” (J 5,20); “miłuje mnie Ojciec, bo Ja życie Moje oddaję...” (J 10,17). Z tych trzech tekstów wynika wielki dynamizm miłości Ojca do Syna i Syna do Ojca. Ojciec miłujący i dający, Syn umiłowany i miłujący, i oddający życie. Ojciec miłujący i przyjmujący oddane życie Syna. Cóż. To są słowa, a te zbyt ubogie.

         Taka jest relacja między Ojcem i Synem. W tę relację zostaje zaproszony człowiek. “Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie” (Mt 6,8-9). Relacja bliskości Ojca i Syna pomimo jej objawienia, pozostaje dla nas zakryta, dlatego Chrystus ukazując nam Boga jako i naszego Ojca i chcąc zaszczepić również między nami z Bogiem możliwość takiego zbliżenia, daje nam obrazy, które pomagają pojąć i przyjąć Boże ojcostwo wobec nas i nasze odniesienie do Boga jako naszego Ojca. Myślę, że wśród tekstów Ewangelii, które o tym mówią, najpierw zauważyć trzeba zdanie: “Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. (J 3,16) W innym miejscu czytamy: “Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie”. (Łk 10,21) Również szereg przypowieści służy temu celowi np. o natrętnym przyjacielu (Łk 11,5nn), o słudze wiernym i niewiernym (Łk 12,41nn), o nielitościwym dłużniku (Mt 18,23nn), o właścicielu winnicy (Mt 20,1nn), o przewrotnych rolnikach (Mt 21,33nn), o faryzeuszu i celniku (Łk 18,9nn), o dwóch synach (Mt 21,28nn) i wiele innych jeszcze fragmentów Ewangelii.

Czuję wprost Wasz niepokój, że o tak istotnym tekście, który byłby tak ważny w tym temacie, nic nie wspominam. Spokojnie. Najlepsze mam zwyczaj zostawiać na koniec. Oczywiście nie sposób pominąć przypowieści o ojcu miłosiernym i jego dwóch synach: młodszym – tym marnotrawnym i starszym – tym zagniewanym. I nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o zachowaniu ojca, który widząc młodszego syna, wzruszył się głęboko, wybiegł mu naprzeciw, rzucił mu się na szyję i ucałował go (lub w innym tłumaczeniu – długo go całował), a do starszego syna wyszedł i tłumaczył mu (a nie nakazywał mu) (Łk 15,11nn). Myślę, że nie trzeba tu mojego komentarza.

         Dużo czasu minęło odkąd zacząłem pisać ten kawałek moich rozważań związanych z modlitwą i kiedy czytam to, co napisałem, stwierdzam, że w zasadzie zatrzymałem się jedynie nad zwrotem “Ojcze” rozpoczynającym Modlitwę Pańską. I tak myślę, że nie będę “szedł” dalej, do rozważań nad poszczególnymi członami tej modlitwy czy tez nad słowem “nasz”. Istnieje tak wiele komentarzy do modlitwy “Ojcze nasz” (choćby w nowym Katechizmie Kościoła Katolickiego, który cały drugi dział czwartej jego części poświęconej modlitwie chrześcijańskiej, przeznacza na omówienie Modlitwy Pańskiej), że moje pisanie byłoby jedynie powielaniem tego, co już zostało napisane i byłoby jedynie odkrywaniem “Ameryki w proszku” (jak to się potocznie mówi). Zresztą i to, co napisałem nie jest jakąś nowością i sam korzystałem z przemyśleń innych m.in. Właśnie wspomnianego św. Cypriana, a także z wykładu ks. prof. dr hab. Bogdana Częsza. Zapraszam i zachęcam w tym miejscu do sięgnięcia samemu do komentarza zawartego w Katechizmie. Myślę, że lektura ta wniesie do Waszej modlitwy wiele nowego światła i życia.

         Drodzy Domownicy! Zbliża się nasze święto patronalne – wspomnienie Matki Bolesnej. Wspominając boleść Matki współczującej ze swoim ukrzyżowanym Synem, chciejmy zauważyć boleść Boga Ojca, który tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby umierając na krzyżu świat odkupić raczył. Boleść Ojca, który jest w niebie, jest dla nas absolutną tajemnicą, ale wczuwając się w ból Matki Syna Bożego, możemy jakoś przeczuć ból Ojca.

Życzę Wam, by nasze patronalne święto było dla Was odkryciem na nowo tej wielkiej miłości, która nie cofa się nawet przed bólem i która objawia nam, kim jest Bóg i kim są ci, którzy idą Bożą drogą miłości, jak szła nią Maryja, Matka Bolesna.

 

         Tym razem deser będzie skromny, ale za to w nawiązaniu do tego, co napisałem – zwłaszcza na końcu.

         Rabbi Jochaman opowiada, że gdy potopili się Egipcjanie w Morzu Czerwonym, aniołowie w niebie chcieli zaintonować jakąś dziękczynną pieśń.

Na to odezwał się Bóg: “Dzieło moich rąk zostało zniszczone, a wam się śpiewów zachciewa!”

         (Ks. Kazimierz Wójtowicz, Ramotki, s. 82)

rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do listy rozważań