![]() |
Wielkanoc 1993 r.
“Jak
się nie ma, co się lubi,
to się lubi, co
się ma.”
Rozpoczynam
nasze kolejne spotkanie poprzez słowo pisane, od przypomnienia naszej
myśli
przewodniej i kiedy na nią patrzę, robi mi się raźniej, bo właśnie
jestem na
etapie ciężkiego zastanawiania się, co i jak mam napisać, by to
wszystko
trzymało się “kupy”.
Wobec tego, aby jeszcze
choć na chwilę uciec od tematu – pozdrawiam Was
Wszystkich mile i
serdecznie. Czuję się tak, jak byście byli tu u mnie i czekali, co też klawisze mojej maszyny do pisania
wystukają. Ano
zobaczymy...
Co
to my już mamy?
Mamy CZAS i
bardzo, bardzo dużo chęci
do MODLITWY. Bierzmy się więc
“do roboty” - do PRACY.
Już św. Benedykt z Nursji
powiązał modlitwę z pracą.
Wyobraźmy sobie opata Benedykta jak siedzi sobie w klasztorze na Monte
Cassino
przy zapalonym kaganku z oliwą i skrobiąc się gęsim (koniecznie gęsim)
piórem
po głowie, zastanawia się jak by tu najkrócej streścić swoją
regułę zakonną i
jednocześnie udostępnić ją dla wszystkich. I widzimy zapewne ten błysk
w oku
Benedykta, bo właśnie znalazł to, czego szukał: Ora et labora
– Módl się i pracuj.
Myślę, że św.
Benedykt nie obrazi się
za to gęsie pióro, a my przyjrzyjmy się temu hasłu.
Ponieważ
pracy w potocznym rozumieniu wykonywać nie możemy, uczyńmy modlitwę
naszą
pracą. Zaraz wyjaśnię, o co tu chodzi. Z czym kojarzy nam się słowo:
praca?
Wysiłek, obowiązek, utrzymanie (siebie i innych), zaangażowanie,
twórczość,
efekt, świadomość bycia potrzebnym to m. in. słowa, które w
jakiś sposób
określają termin: praca. I takie rozumienie pracy próbujmy
przenosić na
modlitwę. I wtedy benedyktyńska reguła przyjęłaby dla nas formę:
módl się i
módl się. Oczywiście jest to sytuacja wyjątkowa, gdy ktoś
żadnej pracy w
potocznym rozumieniu nie może wykonywać. Zresztą nie chodzi o to, by
pracę
zastępować modlitwą, ale by z modlitwy uczynić swoją formę (uzasadnioną
okolicznością choroby) pracy. Np. odwrotnie – mówi
się o kimś, że jego praca
stała się jak modlitwa, stała się modlitwą. A u nas modlitwa stała się
pracą. Z
tym, że analogia nie jest doskonała. Można uzasadnić zwrot:
módl się i módl
się, natomiast nie da się w pełni zastąpić modlitwy pracą i nadużyciem
pracy
byłby zwrot: pracuj i pracuj. Z tego wynika, że my jesteśmy w lepszej
sytuacji
niż zapracowujący się na śmierć, a nie
mający czasu na
modlitwę.
A
teraz wróćmy jeszcze na chwilę do słów
określających pracę, zwłaszcza słów:
wysiłek i obowiązek. Że Kościół rozumie modlitwę także (na
pewno nie wyłącznie)
w kategorii tych dwóch słów, świadczy nakładany
na księży, zakonników i
zakonnice obowiązek odmawiania tzw. Brewiarza
czyli
modlitwy liturgicznej Kościoła. Oczywiście, że jest to modlitwa, ale są
dni kiedy rzeczywiście
staje się on (brewiarz) i wysiłkiem i
obowiązkiem. Na marginesie – ciekawe, ale odmawiania
brewiarza, znajdowania na
niego czasu, “uczyłem się” podczas przedłużającego
się pobytu w szpitalu, gdy np.
(w tym samym czasie) koledzy – klerycy z mojego roku w
Seminarium Duchownym intensywnie przygotowywali się do służby
kapłańskiej przez
żmudny wysiłek choćby uczestniczenia w wykładach.
Spróbujmy
i my “nałożyć” sami na siebie jakiś dodatkowy
obowiązek modlitwy, zwłaszcza jeśli
nie wiemy, co zrobić z czasem. I tę modlitwę
potraktujmy jako pracę
(która daje utrzymanie – sobie
i innym, która daje możliwość zaangażowania, uzyskania
efektu, spełnienia
pragnień o twórczości i bycia potrzebnym).
Spójrzmy również w ten sposób na
modlitwę, która nam do tej pory towarzyszyła i towarzyszyć
będzie.
Czas
już, by kończyć. Nie wiem, czy to, co napisałem ma “ręce i
nogi”, przyjmijcie więc
takiego “inwalidę”. Na następny raz
spróbuję napisać o różnych formach tego obowiązku
nałożonego przez samego siebie czyli
po prostu o różnych formach modlitwy.
Uff...
Wy chyba też będziecie zmęczeni po przeczytaniu tej pisaniny.
Pozdrawiam
Wszystkich ciepło i serdecznie.
Zostańcie z
Bogiem!
Po takim wysiłku
należy się deser.
Deser mieści się
też w temacie
modlitwy,
Pewna
rodzina miała zwyczaj zapraszać swą pobożną ciotkę, by jechała z nimi
na
coroczny piknik. Tym razem o tym zapomnieli. Gdy w końcu zaproszenie
nadeszło w
ostatniej chwili, ciotka odpisała: “Za późno,
modliłam się już o deszcz”.
![]() |