![]() |
Wielkanoc 2001 r.
“Jak
się nie ma, co się lubi,
to się lubi, co
się ma.”
KOCHANI
DOMOWNICY!
Czas
płynie nieubłaganie i niestety o wiele za szybko dla jednych (patrz
– ja), o
wiele za wolno dla drugich. Nic się jednak nie da na to zrobić. Nie
wiem, czy
zdążę na czas, ale zabieram się do pisania.
Zbliża
się czas Wielkiego Tygodnia. Czas ponownego odkrywania najważniejszych
wartości. Jedną z nich jest życie. Ale nie jedyną. Właśnie w tym
okresie
obejmujemy głębszym spojrzeniem także temat cierpienia. Te dwie
rzeczywistości
chciałbym jakoś powiązać w kontekście naszej Rodziny.
Uroczystość
Zwiastowania Pańskiego od jakiegoś czasu obchodzona jest także
jako Dzień Świętości Życia. Jest to święto tych
szczególnie, którzy
podejmują dzieło adopcji duchowej dla ratowania życia poczętego. W
odniesieniu
do konkretnego, jednostkowego poczętego życia, znanego lub nieznanego,
podejmowane jest dzieło modlitwy i ofiary. Oczywiście to działanie nie
zamyka
się w dniu Zwiastowania Pańskiego. To jest jedynie jakby zebranie
owoców
podjętej pracy. Także jest to czas – można tak nazwać
– promocji tego dzieła.
I
tak sobie myślałem, czy nie warto by, zwłaszcza w kręgu naszej Rodziny
podjąć
podobnego dzieła: “adopcji” duchowej konkretnej
osoby cierpiącej, która swego
stanu cierpienia nie akceptuje. Przecież właśnie naszym zadaniem jest
ratowanie
zbawczych mocy cierpienia. Nie musielibyśmy robić nic nowego a jedynie
bardziej
konkretnie ukierunkować nasz trud duchowy podejmowany zwyczajnie w
RMBB.
Oczywiście, że można by podjąć coś dodatkowego. I nie wolno byłoby
zrezygnować
z intencji ogólnej obejmującej wszystkich cierpiących.
Kwestie techniczne są
oczywiście do dopracowania. Np. czas trwania takiej konkretnej adopcji.
Przy
adopcji poczętego życia obejmuje 9 miesięcy. Tutaj ten okres trudniej
wymierzyć. I na pewno nie da się znaleźć takiego terminu,
który odpowiadałby
rzeczywistości doświadczanej widzialnie i odczuwalnie jak ma to miejsce
w
przypadku narodzin dziecka.
I
jeszcze jedno. Wybór Dnia Świętości Cierpienia, w
którym zbierałoby się owoce
duchowej adopcji cierpiących i dokonywałaby się promocja dzieła.
Mógłby to być
Wielki Piątek albo święto Podwyższenia Krzyża.
To
dzieło byłoby szersze od RMBB, ale od nas mogłaby wyjść inicjatywa.
Wszystko to
tak sobie myślałem. Nie wiem, czy ma to ręce i nogi. Tym się dzielę z
Wami,
Drodzy Domownicy, u progu Wielkiego Tygodnia. Ciekawy jestem, co o tym
myślicie...
A
tymczasem pragnę życzyć Wam głębokiego zanurzenia w spotkanie z
Chrystusem
cierpiącym i żyjącym. Niech rozważania tajemnicy Chrystusa,
który przez krzyż
wszedł do chwały Zmartwychwstania, będzie dla Was umocnieniem dającym
nową
nadzieję i chęć do działania.
Pragnę
również korzystając z okazji
podziękować Wam, Kochani Domownicy, za całą troskę o mnie, zwłaszcza
wyrażającą
się modlitwą. Ale nie sposób nie wspomnieć tej ogromnej
życzliwości, którą mi
okazujecie. Pamiętam i ja o Was w moich modlitwach. Pozdrawiam
serdecznie.
Zostańcie z Bogiem.
I coś jeszcze na
deser.
Powiedział
pewien starzec: “Bywają choroby, których nie warto
leczyć, bo są jedynym
lekarstwem na inne, jeszcze gorsze”.
Pewnego dnia biskup, który miał pewną
skłonność do łakomstwa, odwiedzał wspólnotę
mnichów abba
Bessariona,
którego delikatność ducha była
powszechnie znana. Starzec chciał uczcić przybycie biskupa czyniąc
wszystko,
aby przygotować obiad godny jego osoby. Ale kiedy biskup powiedział do abba Bessariona:
Abba, mam nadzieję, że
nie zabiłeś kota, aby przygotować
tego “zająca”, ten nie mógł się
powstrzymać i powiedział: Nie, znalazłem już
martwego.
– Wiesz bracie,
jak się nazywa stworzenie, które ma wiele łap, zielone oczy
i żółty grzbiet w czarne kreski?
– Naprawdę nie
wiem, bracie... Cóż to takiego?
– Ja też nie
wiem..., ale właśnie
lezie ci po
szyi...
(Humor Ojców pustyni, Lublin 1992)
![]() |