Przy każdym człowieku, który cierpi, powinien być drugi człowiek, który mu pomaga i towarzyszy. Jan Paweł II
FUNDACJA SENS ŻYCIA I ODPOWIEDZIALNOŚĆ Majdan k. Wołomina ul. Racławicka 100 05-200 Wołomin tel.: 604939133, 602352810 e-mail: rodzinambb@gmail.com Nr konta: Pekao S.A. 64 1240 6058 1111 0000 4758 6538 KRS: 0000046483 NIP: 525-15-70-080 Regon: 006233107 |
FUNDACJA
„SENS ŻYCIA
I ODPOWIEDZIALNOŚĆ”
Fundacja „Sens Życia
i Odpowiedzialność” została
założona w 1990 roku przez osoby niepełnosprawne fizycznie
i ich
rodziny należące do wspólnoty Rodzina Maiki Bożej Bolesnej. Założyciele chcieli, aby
Fundacja stając przy osobie
niepełnosprawnej, czy przewlekle chorej obejmowała całego człowieka
z jego
problemami duchowymi i społecznymi. Celem Fundacji jest prowadzenie
działalności służącej społecznemu
dowartościowaniu i duchowemu rozwojowi osób chorych
i niepełnosprawnych. Działalność Fundacji jest
charytatywna, a członkowie
Zarządu Fundacji są wolontariuszami. DOM
FORMACYJNO-REKOLEKCYJNY. Po
latach spotkań i rekolekcji w
różnych, nie zawsze przystosowanych dla osób
niepełnosprawnych ośrodkach w
Polsce,
w 1999 roku Fundacja
rozpoczęła budowę swojego domu formacyjno-rekolekcyjnego. Wznoszony
przez
wiele lat, z niemałym trudem Dom Bł. Małgorzaty z Castello, przystosowany pod względem
funkcjonalnym dla
osób niepełnosprawnych, jest szczególnym miejscem
w życiu członków Rodziny
Matki Bożej Bolesnej. W Domu
organizowane są rekolekcje indywidualne
i w małych 10
osobowych grupach, pobyty wypoczynkowe i świąteczne. Większość
uczestników
to osoby niepełnosprawne ruchowo. Dla wielu z nich jest to
jedyna szansa
opuszczenia czterech ścian swego mieszkania i przebywania
wśród życzliwego
otoczenia, cieszenia się możliwością przebywania na świeżym powietrzu
i wśród zieleni, miejscem duchowej formacji,
wzajemnego wsparcia oraz
codziennej Mszy Św. i łatwego, nieograniczonego dostępu do kaplicy Dom
jest
również otwarty dla wszystkich, którzy szukają
miejsca wytchnienia, ciszy i
regeneracji, duchowego umocnienia. Budowa domu finansowana jest
z indywidualnych wpłat
darczyńców, członków wspólnoty oraz
akcji charytatywnych organizowanych przez fundację. IRENA. Jedną
z darczyńców Fundacji była Irena Grzegorczyk. Przekazała
swoje akwarele
z kwiatami, aby zebrane fundusze przeznaczyć na rehabilitację
i rekolekcje dla osób niepełnosprawnych
i przewlekle chorych oraz na
budowę Domu formacyjno-rekolekcyjnego w Majdanie. Irena
Grzegorczyk była
niemal całkowicie sparaliżowana na skutek przebytej choroby
Heine-Medina i
zupełnie zależna od opieki innych. Pozostały jej tylko małe ruchy głową
i resztki ruchów palców jednej dłoni,
które umożliwiały jej pisanie
i malowanie akwareli. Na wózek inwalidzki musiały
ją przenosić dwie osoby.
Taki stan rzeczy trwał ponad 50 lat. Chorowała od 8 roku życia, stale
przebywała w szpitalach
i sanatoriach Po jakimś czasie została skierowana do zakładu
dla
nieuleczalnie chorych w Krakowie. W domu przy ulicy
Zielnej spędziła
ponad 30 lat, większość na 18-osobowej sali. Była skrajnie załamana
i zbuntowana, straciła wiarę, myślała
o samobójstwie. Przebywając w Klinice
Ortopedycznej prof. Degi
w Poznaniu w 1953 roku spotkała się z dr
Haliną Kalwaryjską,
która zajmowała się rehabilitacją psychologiczną
pacjentów. Dr Halina
Kalwaryjska pacjentom, którzy opuszczali Klinikę podawała
swój adres, aby
w razie potrzeby mogli się zwrócić ze swymi
kłopotami. Wśród
korespondentów znalazła się zdesperowana Irena. Jej
przejmujący list z marca 1957 r. ukazał
dr Halinie Kalwaryjskiej
bezsilność i bezskuteczność wszelkich działań ludzkich wobec
tragicznego
stanu psychicznego i duchowego Ireny - pogrążonej
w rozpaczy, nie
dostrzegającej żadnego sensu swego życia i cierpienia.
Bezradność wobec
ogromu nieszczęścia Ireny doprowadziła dr Halinę Kalwaryjską
do
zrozumienia, że żadne ludzkie wysiłki nic nie pomogą, a tylko
łaska Boża
może wydobyć Irenę z dna jej zniechęcenia, buntu
i rozpaczy, ukazać
sens życia i cierpienia. Dr Halina Kalwaryjska
wśród pacjentów Kliniki Ortopedycznej
napotkała takie osoby niepełnosprawne, które ze względu na
stan zdrowia nie
mogły zrealizować powołania do życia konsekrowanego. Zapragnęła wtedy utworzyć taką
wspólnotę, która by to
umożliwiała. Zrozumiała, że osoby niepełnosprawne, przewlekle chore,
które
zaakceptowały swe powołanie do cierpienia i przeżywają je
w zjednoczeniu z Chrystusem mogłyby, jeśli zechcą,
ofiarować własne
cierpienia i trudy za innych cierpiących, zwłaszcza za tych,
którym
najtrudniej jest pogodzić się z cierpieniem. To spotkanie przyczyniło się do
założenia dominikańskiej
wspólnoty chorych, niepełnosprawnych i zdrowych
Rodzina Matki Bożej
Bolesnej. Irena z czasem
odnalazła sens życia i podjęła
odpowiedzialność za swój dalszy los. Przebywając w zakładzie
dla nieuleczalnie chorych
ukończyła zaocznie liceum ogólnokształcące i zdała
maturę. Napisała pamiętnik
„Poza granicą skargi”, obejmujący lata
1952-1963. Wydawca na obwolucie książki umieścił cytat
z pamiętnika:
„(...)Powiedziałam popołudniowej siostrze, by zapisała
w raporcie, aby
nocna dyżurna przyszła do mnie odwrócić mnie czy poprawić.
Obudziłam się
w nocy. Było mi potwornie zimno strasznie bolało
skręcone biodro. Na
dodatek stopa zsunęła się z wałka, skręcając nogę
w kolanie. Pasek
leżący jak zwykle na pośladkach uciskał i przygniatał tak, że
jeśli
chciałam przy pomocy minimalnego ruchu biodrami nadrzucić nogę, to
kolano
skręcało się jeszcze bardziej. Twarz mnie paliła i miałam
bąble.
Domyśliłam się, że to pluskwy ... Nigdy tak nie czułam w całej
pełni, czym
jest człowiek, jeśli nie ma rąk ani nóg. Wprost fizycznie
czułam swoje
NIC(...)” /Lipiec 1961/ Po przeszło dwudziestu latach
Irena Grzegorczyk wstąpiła do
Rodziny Matki Bożej Bolesnej. Od 1981 roku czynnie
uczestniczyła w życiu
i apostolstwie tej wspólnoty. W czerwcu
1987 roku w bazylice
mariackiej w Gdańsku witała w imieniu chorych Ojca
Świętego Jana
Pawła II, którego dobrze znała z okresu pobytu
w Domu opieki
w Krakowie. Irena mimo nieustannego zmagania
się z bólem,
wszechogarniającym cierpieniem i troskami dnia codziennego,
dostrzegała
problemy, trudności i cierpienia innych chorych
a także zdrowych. Wykorzystywała każdą okazję, aby
walczyć
o prawa osób niepełnosprawnych. W kwietniu 1990 roku wystąpiła
w Sejmie. ŚWIADECTWO. Dlaczego
trwam w Rodzinie Matki Bożej Bolesnej? Członkowie
RMBB są ludźmi głębokiej wiary, praktykującymi tę wiarę i wierność Bogu
w
warunkach trudnych, które są związane z przewlekłą chorobą
albo
niepełnosprawnością. Tak praktykowana wiara jest stale hartowana i
oczyszczana.
Nie ma tu miejsca na powierzchowność. Trwanie we wspólnocie
ludzi, w taki
sposób praktykujących swoją wiarę, jest dla mnie mobilizacją
do gorliwości, do
podejmowania nowych wysiłków w kierunku własnego rozwoju
duchowego, a także
ogólnoosobowego, łącznie z rozwojem kondycji fizycznej.
Umożliwia to sprostanie
zadaniom, które Pan daje mi do wypełnienia. Nie zawsze jest
to proste. Czasem opadam
z sił, ale przykład członków Rodziny zachęca mnie, żebym się
pozbierała i na
nowo zabrała do roboty. Szczera,
głęboka wiara członków Rodziny umacnia moją wiarę. Mam
nadzieję, że i moja
wiara jest dla Nich ubogaceniem. Jest ona budowana w osobistym dialogu
z
Bogiem. Mam nieustanną świadomość Jego miłującej Obecności przy mnie.
Postawy
Sióstr i Braci z Rodziny zachęcają mnie, bym gorliwiej
odpowiadała miłością na
miłość, żebym ją potwierdzała czynami. Dane mi jest czasem kogoś
obdarować
dobrem, choć fakt, że nie widzę, sprawia, że to ja jestem częściej
obdarowywana. Jest
dla mnie bardzo ważne, żebym mogła aktywnie uczestniczyć w życiu naszej
wspólnoty. Nie chcę być tylko członkiem biernym. Na
szczęście są zadania, które
mogę wypełniać. Nie są one wielkie, ale choć trochę własnej aktywności
pragnę
dokładać do wspólnego dobra. Trwanie
w naszej wspólnocie daje mi poczucie, że w dążeniu do dobra
nie jestem
osamotniona. Postawy ludzi żyjących wokół nas często
napawają pesymizmem, więc
żywa wiara członków Rodziny jest antidotum na to skupianie
się tylko na sobie i
sprawach przyziemnych. Słowem:
trwanie w Rodzinie podtrzymuje we mnie pragnienie pracy wewnętrznej i
tworzy we
mnie atmosferę takiej pracy. Stawiane mi wymagania są dostosowane do
ograniczeń
wynikających z niepełnosprawności, ale nie ma tu miejsca na taryfę
ulgową.
Takie warunki rozwoju wewnętrznego są możliwe w naszej
wspólnocie, dla której
członków chlebem powszednim są różne niemożności,
ograniczenia, trudy, bóle
(czasem trudne do zniesienia), cierpienia, niespełnienia itp. Na
koniec chciałabym podać kilka przykładów postaw
członków RMBB, które mnie
najbardziej poruszają wewnętrznie. Ciepło i wyrozumiałość Rysi,
która mimo
niepełnosprawności po chorobie Heine-Medina założyła rodzinę i jest
teraz matką
i babcią. Pociąga
mnie poczucie humoru i otwartość na drugiego człowieka u Elżbiety,
która musi
znosić wiele dolegliwości i niemocy wynikających z choroby. To Jej
serdeczne
przyjęcie na pierwszych rekolekcjach w Rodzinie mocno mnie ze
wspólnotą
związało. Dane
mi było przez rok znać Izę Sokolnicką, współzałożycielkę
Rodziny Matki Bożej
Bolesnej, prawie całkowicie unieruchomioną przez reumatoidalne
zapalenie
stawów. Ostatnie słowa, jakie skierowała do mnie dotyczyły
ufności wobec Boga,
a przecież była zdana na pomoc innych i wiem, że doświadczyła
zawodności tych
ludzi, od których należałoby się spodziewać pomocy, bo są do
jej niesienia
zobowiązani, ale Ona nie zwątpiła w Bożą Opatrzność. Jej zaufanie
zaowocowało
tym, że Pan posłał inne osoby, które udzieliły jej
koniecznej pomocy. Była też
gotowa zrezygnować z jakichś dóbr na rzecz drugiego
człowieka, mimo że miała
tyle ograniczeń. Odwiedziłam Ją parę razy w domu. Mieszkała o kilka
przystanków
od dworca PKP. Była starszą osobą i drzemała po obiedzie. Moje
odwiedziny
wypadały w czasie tej drzemki, bo o takiej godzinie przyjeżdżałam
pociągiem.
Ani razu nie dała mi poznać, że Jej przeszkadzam. Zawsze była gotowa
dzielić
się ze mną swoim doświadczeniem duchowym. Uderzające też było to, że
Iza
cieszyła się autorytetem u członków Rodziny. Na pierwszą
rozmowę szłam jak na
audiencję, bo tylu było rozmawiających z Nią uczestników
rekolekcji. Na
comiesięcznych spotkaniach też nie pozwalała zbytnio odbiegać od
tematu, gdy
niektórzy zapędzali się, np. w politykę. I wszyscy Jej
słuchaliśmy. Jej wierne
trwanie przy Bogu, pełne miłości i oddania, do tej pory promieniuje na
moje
życie. Cieszę się, że Ją spotkałam i że mogę należeć do Rodziny,
której
podwaliny wyrastają z Jej miłości do Pana Boga. Iza aktywnie
współtworzyła
duchowość naszej wspólnoty. /Alina, Poznań/ POTRZEBY FUNDACJI. Najpilniejsze potrzeby związane
z
zakończeniem prac wykończeniowych i funkcjonowaniem Domu
Bł, Małgorzaty
z Castello w Majdanie to: •
wymiana
gazowego pieca c.o i c.w. •
ocieplenie
i wykończenie ścian zewnętrznych •
poprawa
dostępności ogrodu, naprawa części
ścieżek spacerowych i budowa dodatkowych W miarę możliwości Fundacja
stara się zapewnić transport
specjalistyczny i refundować koszty pobytu najbardziej
potrzebującym. |